Mapy, przewodniki
Wyszukiwarka
Kalendarz imprez
Subskrypcja

Nowe wydawnictwa
  • 2024-02-01 09:34

    555 zagadek o Górach Stołowych jest próbą zebrania tego, co w Górach Stołowych najciekawsze, wyjątkowe i niepospolite.Jeżeli nigdy w nich nie byłeś, ta książka pozwoli Ci przekroczyć ich granicę i zajrzeć do środka ― do ukrytych tam historii i mrocznych tajemnic. Gwarantuję, że rozdział po rozdziale coraz szerzej będzie się przed Tobą otwierać niezwykły skalny świat, w którym każda piaskowcowa skałka ma w sobie coś wyjątkowego

  • 2024-01-10 21:30

    Opracowanie poświęcone wrocławskiej gastronomii w latach 1957–1970, w którym czytelnik znajdzie informacje o jej strukturze, typach funkcjonujących zakładów oraz ich umiejscowieniu na terenie Wrocławia. Autor pisze również o prowadzonej przez lokale działalności rozrywkowej oraz przedstawia jadłospisy, opisuje też różne problemy z klientelą (gastronomiczne miscellanea). Wszystko to zostało ukazane na tle ówczesnych przemian

  • 2024-01-10 21:20

    Jak przystało na region w Europie Środkowej, ziemia kłodzka istniała i istnieje realnie, determinowana geografią lub decyzjami politycznymi, a zarazem jest tworem wyobraźni, opisywanym w wielu tekstach i językach. Badanie kultury tego obszaru wymaga zatem podejścia historycznego, skupionego na dziejach narodów i grup społecznych oraz historii ich sztuki, duchowości, obyczaju i przemysłu, jak również użycia perspektyw...

  • 2023-11-09 09:43

    Imponujący łańcuch zamków obronnych w Sudetach to część dziedzictwa Piastów, pierwszej historycznej polskiej dynastii. Z czasem Dolny Śląsk zaczął przynależeć do Królestwa Czech, które było częścią Rzeszy Niemieckiej, ale Piastowie śląscy książętami Rzeszy nigdy nie byli, w odróżnieniu np. do Podiebradów oleśnickich. Piastowie kierowali się własnościowym prawem polskim, podkreślali, że są na Śląsku „od zawsze" i otrzymali przywileje od polskiego władcy, co musiał uznać nawet cesarz

  • 2023-11-08 16:23

    Górskie wędrówki to wspaniała przygoda i mnóstwo pozytywnych doświadczeń i wspomnień – z tym stwierdzeniem zgodzi się zapewne każdy miłośnik gór. Ci z nich, którzy zostali rodzicami mogą zadawać sobie pytanie: Jak zarazić dzieci swoją pasją i miłością do wędrowania po górskich szczytach? Jak zachęcić je do odkrywania nowych miejsc i nakierować ich wrodzoną ciekawość świata na górskie szlaki? I jak nie zrazić ich do takiego rodzaju turystyki, który przecież często wiąże się z dużym wysiłkiem?

Które z n/w pasm jest Twoim ulubionym?
Sonda
Wizyt:
Dzisiaj: 549Wszystkich: 13724662

Jindřichovice – mały Wiedeń i dolina duszy

Żywy Skansen w Jindřichovicach pod Smrkiem. Fot. Waldemar Brygier
Żywy Skansen w Jindřichovicach pod Smrkiem. Fot. Waldemar Brygier
2019-10-14 17:00

     Jindřichovice pod Smrkem zdają się leżeć niemal na końcu świata. Miejscowość otaczają pola i lasy, ponadto z dwóch stron okala ją granica państwowa, do której jest stąd bliżej niż do sąsiedniej wsi. Kończy się tu linia kolejowa, a patrząc z polskiej perspektywy, rzeczą niezwykłą zdaje się to, że w ogóle dojeżdża tu pociąg.

     Turysta docierający do Jindřichovic trafia tu zazwyczaj w celu odwiedzenia leżącego na skraju wsi znanego w okolicy skansenu i wydawałoby się, że to jedyna atrakcja, jaką ta miejscowość może zaoferować. Jednak ktoś, kto po odwiedzeniu skansenu nie wsiądzie od razu do samochodu i nie wróci, skąd przyjechał, ale przejdzie się do centrum wsi, przekona się że ona sama też jest warta uwagi. Jej zabudowa, a zwłaszcza przyciągające oko duże secesyjne wille, zachęcają do zainteresowania się przeszłością Jindřichovic. Nie mniej ciekawa jest też ich teraźniejszość.

     Początki dziejów miejscowości są nieco niejasne. Po raz pierwszy została wymieniona w 1381 jako Heynrichsdorf ym gebirge gelegen. Prawdopodobnie była to osada drwali pozyskujących drewno z lasów dla frýdlanckich Bibersteinów. Z tego okresu pochodzą ruiny kościoła św. Jakuba Starszego, leżące na południowo-wschodnim skraju wsi, przy drodze do Dĕtřichovca. Starsza literatura datuje powstanie kościoła na drugą połowę XIII wieku, co przesuwałoby początki miejscowości sto lat wstecz. Jednak nowsze badania nie potwierdzają istnienia XIII-wiecznego osadnictwa w tym rejonie, a i wiek samego kościoła szacują raczej na przełom XIV i XV wieku. Tak czy owak, według późniejszych kronikarzy (choć brak pewnych źródeł historycznych na ten temat), kościół został zburzony przez husytów w 1431 roku razem z całą wsią. Ocaleli tylko nieliczni mieszkańcy, którzy schronili się w lesie i wkrótce założyli nową osadę leżącą ok. 1 km w dół Jindřichovickiego potoku, czyli tam gdzie dziś położona jest miejscowość. Dzisiejsza nazwa Jindřichovice bezpośrednio nawiązuje do dawnej niemieckiej nazwy Heinrichsdorf czyli „wieś Henryka” (po czesku Jindřich to Henryk). W roku 1600 wieś liczyła 51 domów.
 


Ruiny kościoła św. Jakuba Starszego
 

     Drugim najstarszym zabytkiem Jindřichovic jest kościół św. Trójcy z 1670 roku powstały w wyniku przebudowy starszej, XV-wiecznej świątyni. Wiadomo, że w 1665 roku była ona poświęcona św. Barbarze, później św. Henrykowi, a od 1713 datuje się obecne wezwanie. Budowla została powiększona w 1717 w kierunku zachodnim. Kościół przechodzi obecnie gruntowny remont.

     Pod koniec XIX wieku wieś miała charakter uzdrowiska klimatycznego, oferując leczenie ciszą i spokojem dedykowane rekonwalescentom. Jednak owa cisza i spokój miały się wkrótce skończyć, a to za sprawą przemysłu, który doprowadził do największego w historii rozwoju miejscowości.

     Podobno wszystko zaczęło się od snu miejscowego tkacza i pośrednika w handlu wełną Eduarda Heintschela. Interes nie szedł mu zbyt dobrze, wybrał się więc w poszukiwaniu nabywców aż do Pilzna, gdzie udało mu się nie tylko sprzedać towar, ale otrzymać większe zamówienia, toteż po powrocie mógł zlecić pracę również innym tkaczom. Wówczas pewnej nocy przyśniło mu się, że kieruje wielką fabryką. Rano postanowił spróbować swoich sił. Za pożyczone pieniądze (inne przekazy mówią o wygranej na loterii) kupił drewnianą chatę, którą przebudował i w 1849 zorganizował w niej zakład, zatrudniając w nim 14 robotników. Prócz tkalni otworzył też farbiarnię i drukarnię tkanin. Przędzę kupował od Johanna Liebiga z Liberca (późniejszego magnata przemysłowego, właściciela największej fabryki włókienniczej północnych Czech), który wszedł do założonej przez Heintschela spółki. W ten sposób powstała firma E. Heintschel & Co. W 1856, z powodu choroby,  Eduard przekazał kierowanie firmą bratu Felixowi (który parę lat wcześniej założył tkalnię adamaszku w niedalekich Černousach), a rok później zmarł.

     W rękach Felixa firma rozwijała się nader pomyślnie. W roku 1861 spółka zakupiła pierwszą maszynę parową, a w 1870 – otworzyła filię w Wiedniu. Miała również dużą fabrykę w pobliskiej Hornej Řasnicy oraz filię w Pradze. Wysokiej jakości towary cieszyły się uznaniem klientów na całym świecie - 2/3 produkcji szło na eksport do krajów Europy, Ameryki Środkowej i Południowej, Indii i Rosji. Felix szybko powiększał swój majątek, a w 1883 otrzymał od cesarza szlachectwo z tytułem „von Heinegg“. Dla podkreślenia swojej wysokiej pozycji społecznej kupował majątki ziemskie i pałace w Czechach. W 1880 roku przyjął do spółki swoje najstarsze dzieci (miał ich dwanaścioro), a 1890 prowadzenie fimy przejęli jego synowie. Jeden z nich, Eduard, w 1887 roku został dyrektorem wiedeńskiej filii. Wcześniej ożenił się z córką niemieckiego kolonisty z Peru, właścicielką ogromnej owczej farmy na zboczach Andów.
 


Jindřichovice pod Smrkem - mały Wiedeń
 

     Sukcesy przedsiębiorstwa skutkowały szybkim rozwojem Jindřichovic. W 1900 roku wieś liczyła już 349 domów, w których mieszkało 2440 mieszkańców, a w 1910 roku – 2525, stając się czwartą najludniejszą gminą na ziemi frýdlanckiej. Fabryka zatrudniała w tym czasie 3500 pracowników. Miejscowość stała się praktycznie samowystarczalna. Działalność prowadziło tu 81 przedsiębiorców, m.in. 2 młynarzy, 6 piekarzy, 7 rzeźników, 7 szewców, 4 krawców, 7 sprzedawców pasmanterii, 7 stolarzy, 8 szklarzy, 2 blacharzy, 3 kowali, 2 siodlarzy, 2 kołodziejów, 3 woźniców, fiakr, 2 handlarzy węglem, handlarz skórami, producent sztucznych kwiatów, 2 kapelmistrzów, fotograf i poborca myta. We wsi działało 8 karczm, kaszarnia, 5 trafik z wyrobami tytoniowymi, 10 sklepów kolonialnych, apteka, tartak i łaźnia. Ponadto istniał tu c.k. urząd celny I klasy, c.k. posterunek żandarmerii i c.k. urząd pocztowy (jeden z najlepiej prowadzonych w monarchii). Kwitło też życie społeczne – działały liczne kluby i stowarzyszenia. Wtedy właśnie Jindřichovice zyskały przydomek „Mały Wiedeń”.

     Niewątpliwie ogromną rolę dla rozwoju miejscowości miało doprowadzenie tu linii kolejowej z Frýdlantu w 1902 roku. Niespełna dwa lata później ukończono budowę „Królewskiej Pruskiej Linii Kolejowej” z Gryfowa (Greiffenberg) do Jindřichovic (Heinersdorf). Jej działanie zainaugurowano 1 listopada 1904 roku. Tym samym Jindřichovice zyskały międzynarodowy dworzec kolejowy (powiększony przy tej okazji o boczne skrzydła). Austriacko-niemiecką (a potem czechosłowacko-niemiecką) granicę przekraczały 3 pary pociągów dziennie, a ich pasażerowie, po przejściu odprawy celnej, mogli przesiąść się na pociąg Frýdlanckiej Kolei Powiatowej. Obok dworca stanęła lokomotywownia, użytkowana jeszcze do 1988 roku.
 


Dworzec kolejowy w Jindřichovicach
 

     Heintschelowie, obok inwestycji w rozwój firmy i wsi (powiększyli, m.in. miejscową szkołę i ufundowali zegar na wieżę kościelną), zadbali również o zapewnienie sobie pięknych rezydencji, budując w Jindřichovicach secesyjne wille otoczone parkami. Częściowo służyły one za mieszkania rodzinie, a częściowo - jako biura fabryki. Ponadto, w latach 1881-1882 Felix Heintschel zbudował w miejscu dawnego wójtowstwa, na północ od skrzyżowania dróg przed kościołem, luksusowy Hotel Kretscham. W 1889 jego syn Max przebudował go na willę, przy której założył cenne arboretum.

     Interesującą pamiątką jest dom nr 83, zwany czasem Resslovą willą.  Znajduje się na nim tablica ufundowna w 1880 przez Felixa Heintchsela, przypominająca, że do 1876 roku stał w tym miejscu dom, w którym urodzil się ojciec Josefa Ressela, urodzonego w 1793 w Chrudimiu i zmarłego w 1857 w Ljubljanie wybitnego wynalazcy i leśnika. Jego dziadek był wolnym sołtysem w Jindřichovicach. Josef, syn Niemca i Czeszki (co ciekawe, matka słabo znała niemiecki, więc w domu mówiło się po czesku), ukończył gimnazjum w Linzu, następnie studiował w szkole artyleryjskiej w Českich Budĕjovicach, by potem wstąpić na Uniwersytet w Wiedniu, gdzie studiował m.in. medycynę, rolnictwo, technikę, ekonomię i nauki przyrodnicze. Musiał jednak przerwać naukę, gdy jego ojciec stracił źródło utrzymania. Jednak dzięki stypendium od cesarza Franciszka, mógł studiować w akademii leśnej w Marianbrunn koło Wiednia, a po jej ukończeniu zyskał zatrudnienie w c.k. służbie leśnej w Krainie. Pracując w Trieście, był odpowiedzialny m.in. za zaopatrywanie marynarki wojennej w drewno. To właśnie wówczas, pracując za marną pensję urzędniczą, dokonał swego największego wynalazku, uznanego niestety dopiero po jego śmierci – wynalazł śrubę okrętową. Jak widać, Felix Heintchsel był świadom wagi tego dokonania.

     Pomyślny rozwój Jindřichovic zahamowała I wojna światowa i jej następstwa. Najpierw powołano do wojska 417 mężczyzn ze wsi i z sąsiedniego Dĕtřichovca (dziś jest on częścią Jindřichovic). Wielu z nich pozostało na zawsze gdzieś w okopach we Francji, Serbii czy Rosji. Tablicę poświęconą zmarłym mieszkańcom można obejrzeć na jednej ze ścian kościoła. W czasie wojny we wsi działały dwa szpitale: jeden w budynku dawnej szkoły (nr 82 przy głównej drodze z Frýdlantu), a drugi w fabryce Heintschela. Dalsze kłopoty przyniósł rozpad monarchii austro-węgierskiej, a w końcu – kryzys gospodarczy lat 30-tych. Fabryka najpierw ograniczyła, a w 1933 ostatecznie zakończyła produkcję. W ciągu kolejnych dwóch lat firma rozprzedała majątek. Jako, że spółka była najważniejszym pracodawcą w okolicy, jej upadek doprowadził do upadku gospodarczego wsi. „Mały Wiedeń“ odchodził do przeszłości.

     Bezrobocie i rosnąca bieda wywoływały coraz większe niezadowolenie mieszkańców, wśród których rosnącą popularność zyskiwała partia Konrada Henleina, dążąca do przyłączenia Sudetów do Niemiec. Wszak Hitler poradził sobie z kryzysem gospodarczym… W plebiscycie w 1938 roku 1049 mieszkańców głosowało za przyłączeniem do Rzeszy. Przeciw było tylko czterech. 70 osób (głównie Czechów) uciekło ostatnim pociągiem do Kralup nad Wełtawą. 

     Działania II wojny światowej dotarły do Jindřichovic dopiero w maju 1945 roku. Wcześniej jednak, do ofiar poprzedniej wojny dołączyli kolejni młodzi mężczyźni, których powołano na front, a w dawnej fabryce Heintschela zorganizowano obóz jeniecki. Na początku maja 1945 z Wolimierza wyjechał niemiecki pociąg „niszczyciel”, który wysadził w powietrze kawałek torów linii kolejowej do Jindřichowic. 9 maja od Srbskiej nadciągnęła sowiecka artyleria, która wystrzeliła na miejscowość 5 pocisków. O godzinie 5:30 Armia Czerwona obsadziła Jindřichovice.

     W maju 1945 roku wieś liczyła 1720 mieszkańców: 1679 Niemców i 41 Czechów. Do końca roku wysiedlono 551 Niemców i osiedlono 210 Czechów. W 1960 dołączono do wsi  Dětřichovec. Dziś miejscowość liczy zaledwie 650 mieszkańców.

     12 maja 1945 roku wznowiono kursowanie pociągów na linii z Frýdlantu do Jindřichowic, a dzień później – do Wolimierza, ale to ostatnie przerwano 26 maja – tym razem już na stałe. Z pierwotnych 6 torów na stacji pozostały 3, z których wykorzystuje się dziś tylko jeden. Pociąg do Frýdlantu jedzie ok. 45 min, podobnie jak przed i po II wojnie światowej. Swoistą ciekawostką były łączone pociągi towarowo-osobowe, które kursowały tu w 1953. Podróż takim pociągiem trwała 2 godziny.
 


Pozostałości linii kolejowej w kierunku Wolimierza
 

     Nowa władza przyniosła ze sobą duże zmiany. Majątek Heintschelów został skonfiskowany na mocy dekretu prezydenta Beneša. W trzech willach: Rozalia, Albert i Daniela w 1959 roku urządzono dom opieki dla emerytów. Początkowo (do lat 70.) prowadziły go słowackie siostry zakonne, wspomagane przez personel „cywilny”. Obecnie instytucja dysponuje 66 łóżkami dla seniorów wymagających stałej opieki. Troszczy się o nich 53 pracowników. Wszystkie trzy wille zostały odrestaurowane w latach 2000-2005.

     Kolejna z dawnych rezydencji Heintschelów, dawny hotel Kretscham, został zajęty na budynek administracyjny tutejszej rolniczej spółdzielni produkcyjnej (JZD), którą władzom udało się z trudem założyć do lat 60. XX wieku. Mniej więcej w tym samym czasie czechosłowacka armia zrównała z ziemią nieużywane budynki we wsi.

     Tak wyglądała przeszłość Jindřichovic, a jak wygląda teraźniejszość? Jak już wspomniano, magnesem przyciągającym turystów jest dziś przede wszystkim Żywy Skansen. Jest to skansen dość nietypowy, bo zamieszkany przez rodzinę jego twórcy i pomysłodawcy Zbyňka Vlka. Warto poznać również jego historię.
 


Żywy Skansen w Jindřichovicach pod Smrkiem. Fot. Waldemar Brygier
 

     Vlk, pochodzący z południowej części Gór Izerskich inżynier leśnik, po ukończeniu studiów przez parę lat pracował w CHKO Jizerské hory. Jak opowiedział dziennikarzowi Deníka, z czasem zorientował się, że zamiast ochroną przyrody zajmuje się głównie pracą urzędniczą i doszedł do wniosku, że jeśli naprawdę chce coś zrobić dla przyrody, musi wziąć osobistą odpowiedzialność za swoje życie i jego oddziaływanie na środowisko. Dowiedział się o słowackiej wspólnocie, której członkowie uczyli się żyć w harmonii z przyrodą i postanowił bliżej ją poznać. Spotkał tam księdza, którego znał już z czasów swej pracy na ziemi frýdlanckiej, a który myślał o wykorzystaniu opuszczonej plebanii w Górach Izerskich na podobną działalność. Okazało się, że chodzi o plebanię w Jindřichovicach. Vlk sprowadził się tu razem z rodziną w 1998 roku. Rok później kupił dom na skraju wsi. Budynek był w opłakanym stanie (Vlkowie nazywali go „domem grozy”), podobnie zresztą jak całe otoczenie – opuszczone państwowe gospodarstwo rolne. Wyjałowione intensywną gospodarką i porzucone pola zarosły pokrzywami, ostami i wrotyczem takiej wysokości, że nie było w nich widać konia, przy którego pomocy Vlk próbował skosić chaszcze. Tak narodził się pomysł projektu „krajina útulná” – krainy przywróconej przyrodzie, ale też przyjaznej człowiekowi.

     W 1999 roku Vlk założył stowarzyszenie „Lunaria”, które na potrzeby projektu kupiło 3 hektary ziemi. Kolejne 11 ha dokupił Czeski Związek Ochrony Przyrody z funduszy pochodzących ze zbiórki publicznej w ramach kampanii „Miejsce dla przyrody”.

     Jak wyjaśnia Vlk, w 1946 roku przeciętny łan (od miedzy do miedzy) w dzisiejszej Republice Czeskiej mierzył około 3 ha. W 1990 było to już 500 ha. Celem projektu jest przywrócenie tego poprzedniego stanu, czego efektem będzie odtworzenie bioróżnorodności poprzez odbudowę naturalnych siedlisk roślin, ptaków, owadów i płazów. Ważnym elementem projektu jest zatem odtwarzanie miedz i obsadzanie ich drzewami i krzewami. Ponadto, dbając o ważną w obliczu susz i powodzi zaniedbaną przez lata małą retencję, odtworzono osuszone niegdyś stawy z wysepkami i zatoczkami, będącymi jednocześnie siedliskami zwierząt wodnych. Kolejnym działaniem jest odtworzenie łąk zniszczonych przez chemizację. W tym przypadku konieczne okazało się ich zaoranie i obsianie 40 gatunkami ziół i traw (zastosowano różne mieszanki w zależności od lokalizacji – suchej, podmokłej czy zacienionej, leżącej na skraju lasu). Odtworzono również śródpolne zagajniki i obsadzono polne drogi drzewami. W sumie posadzono około 2000 drzew i krzewów osiemdziesięciu rodzimych odmian i gatunków.

     Na terenie zakupionym przez stowarzyszenie znajduje się również dwuhektarowy las, który, po posadzeniu 30 jodeł i zabezpieczeniu ich przed zwierzyną płową, pozostawiono bez dalszej ingerencji człowieka dla ukazania różnic między lasem użytkowanym gospodarczo a lasem naturalnym. Na terenie użytkowanym przez ludzi przywrócono tradycyjny wypas koni, bydła i kóz. Podczas prac polowych zrezygnowano z mechanizacji na rzecz pracy ręcznej lub przy użyciu końskich zaprzęgów. W samym skansenie posadzono drzewa owocowe tradycyjnych odmian i odbudowano lub zrekonstruowano domy budowane w tradycyjnych konstrukcjach z wykorzystaniem naturalnych materiałów – głównie drewna i gliny. Odtworzono również różne tradycyjne płoty i ogrodzenia. 
 


 

     Skansen stanowi jedno gospodarstwo wyposażone w przedmioty będące eksponatami, ale jednocześnie używane przez mieszkańców. Generalnym założeniem jest ukazanie życia na wsi przed rewolucją przemysłową jako bardziej zgodnego z przyrodą – i to nie tylko poprzez eksponaty i opisy, ale również poprzez chociaż częściową próbę powrotu do takiego życia. Dlatego, co dziwi niektórych odwiedzających, między historycznymi eksponatami można natknąć się na dziecięcy rowerek albo na wiszące na sznurkach pranie. O to jednak chodzi – tutaj rzeczywiście się mieszka.

     Skansen obejmuje kilka budynków ukazujących rozwój wiejskiej architektury od prehistorii do XIX wieku. Główna ekspozycja znajduje się w dwóch domach przysłupowych – jednym, odrestaurowanym, z 1807 roku (remont ukończono w 2012 roku) i drugim – wzniesionym w 2007 roku.

     W nowszym domu można zobaczyć m.in. kierat służący do napędzania różnych urządzeń (młocarni, prasy do siana, młynka do śruty, pompy lub piły) siłą końską, różne narzędzia i maszyny rolnicze: młocarnię, wialnię do przedmuchiwania wymłóconego zboża, sieczkarnie, prasę do słomy, kopaczkę do ziemniaków, pług, sanie „osobowe” i towarowe, wyposażenie kuźni, warsztat stolarski z zestawem hebli i ręcznych wiertarek, sąsiek na siano dla koni, różne maselnice, przyrządy do obróbki wełny i lnu, nożyce do strzyżenia owiec, zgrzebła, kołowrotki, motowidło oraz chomąta dla koni i krów wykorzystywanych do prac polowych.

     Na piętrach starszego z domów zobaczymy różne ekspozycje tematyczne. Najpierw – związane z produkcją i pielęgnacją ubioru: warsztat tkacki, maszynę do szycia i szafę z ubraniami, kolekcję urządzeń obrazujących historię prania – od kijanek przez różne tary po proste, lecz sprytne pralki z obracanym korbą, ponacinanym jak tara walcem umieszczonym wewnątrz również ponacinanego w ten sposób bębna, z dołączoną  wyżymaczką. Do tego – magiel i kolekcję żelazek. W części „rolniczej” można zobaczyć wialnie (dmuchawy), kosy do trawy i zboża, cepy, motyki, podłużne cysterny do wywożenia gnojowicy na pole, łopaty do zboża, ręczne siewniki, sieczkarnie do słomy na strzechy i osełkę do kos. W innej części I piętra zlokalizowano „historyczne” biuro, a dalej - sprzęt pszczelarski: ule, podkurzacze, skrzyneczkę do łapania rojów, pudełko dla matki pszczelej i wirówkę do miodu. 

     Osoby mające dość cierpliwości i umiejące czytać po czesku mogą zapoznać się z umieszczonymi na ścianach „filozofującymi” tekstami o cywilizacji przed i po rewolucji przemysłowej oraz o historii ziemi frýdlanckiej i samych Jindřichovic.

     Ściany kolejnego piętra zajmuje pokaźna biblioteka (książki można pożyczać), a pośrodku stoi najstarsza wersja nowożytnego pługa skonstruowanego w 1827 roku przez kuzynów Veverków z Rybitvi k. Pardubic. Obok mamy jego udoskonaloną wersję. Dalej zobaczymy wózki dla lalek, wózek-spacerówkę i „osmipérák” – wózek na resorach z 8 sprężyn, który po rozhuśtaniu kołysał się jeszcze 5 minut, produkowany w Czechach od lat 30. XX wieku do 1965 roku. W innej części obejrzymy kolekcję wag.   

     Na trzecim piętrze zwraca uwagę wiszące pod sufitem ogromne gniazdo szerszeni. Gospodarze zapewniają, że żaden jeszcze nikogo nie użądlił, ale radzą nie prowokować owadów głośnym tupaniem. Poniżej ustawiono różne młynki, np. do maku czy bułki tartej, wirówkę do śmietany i maszynę dziewiarską do wyrobu skarpet, getrów i pończoch. Dalej ułożono przybory kuchenne, m.in. korkownicę, nadziewarkę do wątrobianki, przyrząd do robienia klusek do zupy, ale również lokówki do układania fryzur. Z innej strony mamy wyposażenie wiejskiego warsztatu: lutownice, strug kołodziejski i siekiery ciesielskie, warsztat szewski, lampy i kuchenki spirytusowe, zabawki i broń (w tym kawałek jednego z pocisków artyleryjskich wystrzelonych na Jindřichovice przez Armię Czerwoną) oraz kij-krzesełko myśliwskie.

     Na parterze budynku mieści się dawny chlew ze sklepieniem podpartym słupem. Można tam zobaczyć m.in. podnośnik do wozów, maszyny do sadzenia ziemniaków czy walec do zagrabiania zasiewów. Na ścianach wiszą teksty o powracających w te strony wilkach.

     W skansenie można też zobaczyć wystawę fotografii Jana Čížka będącą pokłosiem projektu „Aleje na Frýdlantsku” z lat 2015-16. Projekt miał na celu ochronę przydrożnych drzew i związany był z planowaną przebudową pięciu dróg w regionie. Dzięki niemu udało się zachować większość szpalerów, a w jednym przypadku (wąska Kočárová alej koło Raspenavy) posadzono nowe drzewa po jednej stronie drogi. Ponadto województwo zobowiązało się do posadzenia 1500 nowych przydrożnych drzew (trzech za każde wycięte) i ich pielęgnacji w ramach planu zachowania zieleni przydrożnej w ziemi frýdlanckiej.

     Na podwórzu można zobaczyć letnią kuchnię m.in. z tradycyjnym piecem chlebowym, ale również przekonać się, że gospodarze nie rezygnują całkiem z najnowszych osiągnięć techniki. W pogodne dni stoją tam kuchenki słoneczne, wykorzystujące energię słoneczną do gotowania potraw. Jak informują użytkownicy, w pełnym słońcu litr wody gotuje się 10-15 minut.
 


Kuchenki solarne - litr wody zagrzać można w 10-15 minut
 

     Jako, że dużą część gości odwiedzających skansen stanowią dzieci (trzy dni w tygodniu odbywają się tu zajęcia „wolnej szkoły” Ronja dla czeskich i polskich dzieci z okolicy kształconych w ramach edukacji domowej), jest tu też trochę atrakcji przeznaczonych specjalnie dla nich. Niedaleko bramy wejściowej znajduje się „motyla ścieżka” zawierająca informacje o życiu motyli, zwierząt wodnych, ptaków i jeży. Można też tam zobaczyć „hotel” dla owadów. Obok umieszczono mały park linowy dla dzieci, huśtawkę i zjeżdżalnię.

     Po przejściu przez podwórze można wyjść na pole, na którym stoi wiatrak zbudowany w roku 2002 z wykorzystaniem tradycyjnych materiałów i technologii. Ściany zbudowano ze starych cegieł ze zburzonego budynku, dach pokryto gontem, a tynk stanowi mieszanina iłu, gliny oraz końskiego i bydlęcego nawozu. Na dachu znajduje się mała turbina wiatrowa, dostarczająca energii do mielenia zboża, ale też do napędzania kilku prostych maszyn stolarskich. Przy odpowiednio silnym wietrze kilogram mąki można zmielić w 20 minut, a dzień pracy młyna dostarcza ilości mąki wystarczającej na miesiąc dla czteroosobowej rodziny. Turbina wyposażona jest w ster ustawiający ją pod wiatr. Podobne młyny powstawały na początku XX wieku prawie wyłącznie w północnych Morawach w okolicy Frýdka-Místka i Karviny i obsługiwały zazwyczaj jedno gospodarstwo. Turbiny były produkowane przeważnie przez jedną firmę - KUNZ Hranice. Zachowało się ich, w różnym stanie, około pięćdziesięciu, ale młyn jindřichovicki jest obecnie jedynym funkcjonującym i ogólnodostępnym turbinowym młynem w Czechach. W środku można obejrzeć nie tylko urządzenia młyna, ale również wystawę na temat młynów wiatrowych w ČR.
 


Wietrzny młyn - jedyny czynny w Republice Czeskiej

Fragment "motylej ścieżki" w Żywym Skansenie
 

     Przy skansenie zaczyna się znakowana ścieżka dydaktyczna „Po okolicach Jindřichovic ku wyżynom ideałów i dolinom duszy”. Cała ścieżka ma 12 km, ale można robić skróty. Przedstawia projekt „Krajina utulna”, ale prowadzi również na Kamenný vrch, gdzie na powierzchni 35 ha znajduje się 200 mrowisk (jest to najliczniejsza kolonia mrówek w kraju libereckim), do meandrów Jindřichovickiego potoku, elektrowni wiatrowych i Ekologicznego Centrum Informacyjnego, na dworzec kolejowy, do ruin kościoła św. Jakuba i pomnikowego buka głodowego (podobno jego nasiona mielono na mąkę podczas klęsk głodu) na skraju Dĕtřichovic.

     Przedsięwzięcia „ekologiczne” w Jindřichovicach związane są z kolejną barwną postacią - wójtem gminy w latach 1998-2010 Petrem Pávkiem. Zasłynął głównie ze swojej walki z rosnącą biurokracją (gmina zakazała wstępu urzędnikom państwowym bez wcześniejszej zapowiedzi i ustaliła cennik za czas, który trzeba takiemu urzędnikowi poświęcić; uchwała obowiązywała przez półtora roku, po czym została unieważniona przez Sąd Konstytucyjny), ale też za sprawą licznych inwestycji w „zielone” technologie. Za jego kadencji zbudowano w Jindřichovicach nie tylko dwie elektrownie wiatrowe (pierwsze w Republice Czeskiej), ale też elektrownię fotowoltaiczną na dachu należącej do gminy hali fabrycznej, kotłownię na biomasę (odpady zielone), ogrzewającą 5 budynków gminnych oraz jednostkę produkującą ciepło i energię z biomasy (poprzez jej zgazowanie, wykorzystanie gazu do opalania silnika produkującego energię elektryczną i odzyskiwanie ciepła z chłodzenia silnika do ogrzewania pomieszczeń). W tym samym czasie (w latach 2006-2008) powstał też gminny projekt osiedla ośmiu „ekologicznych” domków jednorodzinnych zlokalizowanych na łagodnym południowym stoku we wschodniej części miejscowości. Są to drewniane domy z zielonymi dachami, zbudowane z wykorzystaniem naturalnych materiałów (np. słomianych ekopaneli czy izolacji z waty celulozowej). Każdy dom ma działkę o wielkości 5000 m2, wierconą studnię, domową oczyszczalnię ścieków i glebowo-wodną pompę ciepła do ogrzewania pomieszczeń i podgrzewania wody. 

     Jeszcze innym projektem, tym razem prywatnym, jest gliniany dom letniskowy, który w 2010 roku zbudował dla siebie aktor Jaroslav Dušek. Domek, zlokalizowany pod lasem we wschodniej części wsi, powstał w technologii Superadobe używanej do szybkiej budowy domów dla ofiar wojen czy klęsk żywiołowych. Ściany zbudowane są z długich worków wypełnionych mieszaniną gliny i słomy ułożonych półkoliście i łączonych drutem kolczastym. Budowa rozpoczęła się pod kierunkiem wdowy po írańsko-amerykańskim architekcie Naderze Khalilim, który ten system wymyślił. Dom jest ogrzewany i chłodzony (latem) ścianą Trombe’a gromadzącą energię słoneczną. 

     Właśnie z tymi projektami związane jest powstałe w 2003 roku Ekologiczne Centrum Informacyjne. Budowa pierwszej w Czechach elektrowni wiatrowej przyciągała wielu gości szukających informacji i inspiracji dla własnych projektów i to dla nich Centrum organizowało wykłady i wycieczki połączone ze zwiedzaniem elektrowni. Działalność ta została zakończona w 2014, ale rok później ją wznowiono i poszerzono o udzielanie informacji o odnawialnych źródłach energii w ogóle, na przykładzie jindřichovickich projektów. W sezonie letnim (od maja do września) w weekendy (od czwartku do niedzieli) przy centrum działa bufet. Można też kupić tu miód od miejscowych pszczelarzy i drobne pamiątki - wyroby lokalnych rzemieślników. Ponadto Centrum wynajmuje pomieszczenia na wystawy i spotkania prywatne.   

     Działalność obu wymienionych wyżej panów, Zbyňka Vlka i Petra Pávka, zaczęła przyciągać do Jindřichovic nie tylko entuzjastów ekotechnologii, ale także różnych „wolnomyślicieli”. Przykładem jest stowarzyszenie Svoboda Učení, które w ostatnich latach wyremontowało dom we wschodniej części wsi, przy dawnej linii kolejowej i w maju 2018 roku założyło tu swoją siedzibę. Wzorując się  na modelu angielskiej szkoły Summerhill, stowarzyszenie głosi równość dzieci i dorosłych i całkowitą dobrowolność uczenia się. Ich zdaniem, nauczanie powinno być niesformalizowane, bez podziału na klasy, przedmioty i bez narzuconego programu nauczania (unschooling) i powinno odbywać się zgodnie z potrzebami, predyspozycjami i zainteresowaniami dzieci. W tym modelu dziecko samo decyduje czego i kiedy będzie się uczyć. Stowarzyszenie ma na celu m.in. legalizację „wolnego nauczania” w Republice Czeskiej.

     Na koniec, skoro mowa o najnowszych projektach, warto wspomnieć o odkupieniu w 2018 roku przez gminę Jindřichovice budynku dworca kolejowego, który České drahy zamierzały wyburzyć. Ponadto, po wieloletnich staraniach, na początku 2019 udało się też odkupić teren dawnej linii kolejowej do granicy z Polską z myślą o wybudowaniu tam drogi lub ścieżki rowerowej. Wprawdzie w 2018 roku marszałek województwa dolnośląskiego Cezary Przybylski wysunął projekt odbudowy linii kolejowej z Gryfowa Śląskiego do Świeradowa-Zdroju i Jindřichovic, ale Czesi są raczej sceptyczni, twierdząc, że koszt takiego przedsięwzięcia byłby ogromny, a zyski – wątpliwe.

     Na razie ostatni kawałek torów nieczynnej kolei można jeszcze obejrzeć, idąc ścieżką „ku wyżynom ideałów i dolinom duszy”. Jej nazwa, choć nieco pretensjonalna, może dać trochę do myślenia. Może nie każdy ideał czy pomysł da się zrealizować, ale może warto sięgnąć „w głąb własnej duszy” i spróbować? Jak widać, w Jindřichovicach ciągle ktoś próbuje…

Katarzyna Potocka-Brygier - NaszeSudety
 

Gdzie przenocować?

     Świetną bazą jest Agroturystyka DoWoli w Wolimierzu. Do dyspozycji gości jest duża, stylowo urządzona sala, w której można miło spędzić wieczory, a także świetnie zaopatrzona kuchnia. We wsi jest sklep, a tuż przy domu przystanek świeradowskiej komunikacji miejskiej

strona www Agroturystyki DoWoli 

 

  • Dodaj link do:
  • facebook.com
 

Komentarze

  • Pion2019-10-16 15:27

    Kolejny ciekawy artykuł. Hm, nie wiem czy już jechać w Izerskie czy jeszcze poczekać. Do wydania drukiem całego przewodnika.

  • Piotr P.2022-02-25 12:58

    Bardzo ciekawy artykuł. Dzięki takim tekstom człowiek się coraz bardziej cieszy że mieszka w takiej krainie :)

Komentarz
Facebook