Czesi oddadzą Polsce swoje ziemie?
O sprawie oddania przez Republikę Czeską ziemi Polsce było głośno już kilkakrotnie, pisaliśmy o tym na przykład w czerwcu 2008 roku w artykule „Polska będzie trochę większa”. Tym razem wygląda na to, że rzecz ma się ku końcowi i wkrótce nasz kraj rzeczywiście powiększy swe terytorium o 368 hektarów. W ciągu najbliższych dwóch tygodni czeskie władze mają przedstawić propozycję oddania ziemi. Pod uwagę brane są między innymi tereny w okolicach Vidnavy, ziemi jesenickiej oraz w tzw. worku frýdlanckim.
Nie da się ukryć, że obywatele Republiki Czeskiej, zwłaszcza w rejonach, gdzie ma dojść do korekty granic, są oburzeni sytuacją. W wypowiedziach mieszkańców dla gazety denik.cz dominują negatywne wypowiedzi: „To tak ma wyglądać ta słynna zjednoczona Europa?”, „To niewiarygodna głupota. Nam zabiorą tutaj łąki i pola, ale przeciętnym Polakom wcale na tym nie zależy – to na górze tak wymyślają”, „Przecież to nawet nie jest 400 hektarów, po co im to?”.
A dlaczego właśnie 368 hektarów? Dokładnie tyle Polska straciła w 1958 roku, podczas korygowania linii granicznej z ówczesną Czechosłowacją. Umowa rządowa oddawała Czechom m.in. polską osadę Tkacze koło Harrachova (dzisiejsze Mýtiny). Podczas wytyczania nowej granicy doszło jednak do pomyłki i Czechosłowacja niesłusznie zyskała owe 368 hektarów. Ze strony czechosłowackiej wyszła propozycja wypłaty odszkodowania, ale strona polska nie chciała pieniędzy. Już po upadku komunizmu, 6 października 1991 roku podpisany został w Krakowie układ między Rzeczpospolitą Polską a Czeską i Słowacką Republiką Federacyjną o dobrym sąsiedztwie, solidarności i przyjacielskiej współpracy. Ówczesny minister spraw zagranicznych Jiří Dienstbier obiecał uregulować dług, ale do tej pory do tego nie doszło.
W dobie zjednoczonej Europy sytuacja wydaje się śmieszna, nie jest to jednak prima aprilis, a sprawa może być wykorzystana w zaskakujący sposób. Do starosty Bílej Vody koło Złotego Stoku zgłaszają się redakcje, które chcą zrobić materiał na temat regulacji granic. Jedną z nich jest moskiewska telewizja, która chce przedstawić problem w świetle obecnych wydarzeń na Ukrainie: oto świat potępia zajęcie przez Rosję Krymu, a tymczasem Polska w zjednoczonej Europie to samo chce zrobić Czechom.