Letohrad – miasto pod opieką świętych

     Letohrad jest niewielkim miasteczkiem, liczącym niewiele ponad 6 tysięcy mieszkańców, malowniczo położonym na Pogórzu Orlickim, nad Cichą Orlicą. Oddalony w linii prostej o zaledwie kilkanaście kilometrów od polskiej granicy, jest miejscem prawie wcale polskim turystom nieznanym, a to z powodu peryferyjnego w stosunku do głównych dróg położenia. Najłatwiej dotrzeć tutaj przez przejście graniczne w Boboszowie, skąd trzeba pojechać na zachód do Mladkova, tutaj skręcić w lewo na Jablonné nad Orlicí, gdzie z kolei na główną drogę nr 11 w kierunku Žámberka. Zjazd na Letohrad znajduje się w miejscowości Šedivec. Znacznie łatwiej mają turyści, którzy chcą dotrzeć do Letohradu pociągiem. Z przesiadką w Międzylesiu lub Lichkovie można dojechać tu pociągami z Wrocławia.

     Miasto posiada wiele niezwykle ciekawych zabytków, odzwierciedlających równie ciekawą historię tego miejsca. Początki Letohradu sięgają XIV wieku - z roku 1308 pochodzi pierwsza wzmianka o tutejszym zamku, którego nikłe pozostałości możemy oglądać do dziś. Został zniszczony prawdopodobnie podczas wojen husyckich, a nazywał się Geiersberg, czyli Sępie Gniazdo. Miasto powstało nieco później na wschód od zamku i przyjęło nazwę Kyšperk – miano to nosiło do 1950 r., kiedy to, nie wiadomo właściwie dlaczego, otrzymało nowe imię – Letohrad. Położenie na uboczu głównych traktów handlowych miało dla miejscowości dwojakie znaczenie. Z jednej strony pozwalało na unikanie dziejowych zawieruch, z drugiej jednak powodowało dość powolny rozwój.

     Wszystko zmieniło się w 2 połowie XVII wieku, gdy właścicielami okolicznych dóbr stała się rodzina Vitanovskich. Hrabia Hynek Jetřích Vitanovský w roku 1680 kazał przebudować niewielką tutejszą drewnianą twierdzę na piękny, okazały barokowy zamek; prace trwały pięć lat. Niewiele później w bezpośredniej bliskości zamku stanął równie okazały kościół, którego przepych w pełni można docenić dopiero wewnątrz. Vitanovscy, którzy w posiadanie majątku weszli po wojnie 30-letniej, pozostali w pamięci mieszkańców jako wielcy dobroczyńcy – zbudowali wiele potrzebnych miastu budowli, dawali ulgi podatkowe, stworzyli cechy rzemieślnicze, czy wreszcie za ich zgodą odbywały się coroczne wielkie targi. W 1734 roku kolejny właściciel Kyšperka – Jan Václav Breda – postawił na górującym nad miastem Kopečku okazałą kaplicę poświęconą św. Janowi Nepomucenowi. Ale po kolei... Zobaczmy najpierw, co ciekawego jest w samym mieście...

     Reprezentacyjnym miejscem Letohradu jest z pewnością jego rynek. Odnowione, zadbane kamienice z podcieniami, zamek, kościół św. Wacława, fontanna i wreszcie okazała, stojąca pośrodku placu, kolumna maryjna. Na wschodniej pierzei rynku znajduje się jeszcze miejskie muzeum, w którym poznamy historię miasta, portrety znanych osób z nim związanych, kolekcję strojów ludowych, niewielką galerię obrazów oraz dzieje wyrobu zapałek w Letohradzie, który w 1 połowie XIX wieku był znanym, nie tylko w okolicy, centrum produkcji tego wyrobu. Na ekspozycji prezentowane są między innymi maszyny do maczania drewnianych pałeczek w fosforze, przykłady ręcznej produkcji oraz stare opakowania. Jednym z ciekawszych eksponatów w muzeum są sanie, na których Napoleon uciekał z Rosji w roku 1812. W mieście znajduje się też Muzeum Rzemiosł.
 


 

     Letohradzki zamek zajmowany jest obecnie przez kilka instytucji, w tym restaurację, hotel i szkołę, jednak jedno z jego pięter poświęcone zostało w części na zaprezentowanie ciekawej ekspozycji, która pokazuje ułamek dawnego wyposażenia rezydencji. Jest tutaj udostępnionych zaledwie kilka sal, w których w gustowny sposób poupychano meble, obrazy oraz inne przedmioty codziennego użytku sprzed wieków. Podziw wzbudza przepiękny rokokowy sekretarzyk, ozdobiony blisko trzydziestoma obrazkami z krajobrazami (każdy inny). Oprócz tego warto jeszcze zwrócić uwagę na XIX-wieczny bidet, takiż polifon z kolekcją „płyt”, stół z kopiami krzeseł na jakich zasiadali XVI-wieczni radni miasta, stare, okazałe biurko właściciela zamku oraz ogromny obraz w holu, przedstawiający panoramę miasta, autorstwa Jana Umlaufa. Z tyłu zamku rozciąga się malowniczy park z alejkami, sztuczną grotą i fontanną. Dawniej, za czasów świetności, ozdobnych obiektów było tutaj więcej, niestety nie wytrzymały próby czasu.
 


 

     Tuż przy zamku stoi barokowy kościół św. Wacława. Tradycja głosi, że stiuki w tym kościele kosztowały więcej niż całe pozostałe wyposażenie świątyni. Oglądając mistrzowską robotę Włocha Giovani Maderny nie sposób oprzeć się wrażeniu, że nie ma cienia przesady w tym stwierdzeniu. Bogata dekoracja sklepienia jest ilustracją psalmów 148 i 150 z Księgi Psalmów, mówiących, że cały świat i wszelkie stworzenie powinno wielbić Pana – „Niebiosa i ziemio, chwalcie Pana! Alleluja!”. Obraz w ołtarzu głównym został namalowany w 1785 roku przez wiedeńskiego mistrza Christiana Sambacha, którego letohradczycy nie mają w poważaniu z powodu sposobu w jaki namalował on ich księcia - Wacława. Malarz rzeczywiście musiał niewiele wiedzieć o świętym i historii Czech, skoro zmarłego w młodym wieku namalował jako starca, a na dodatek w koronie lombardzkiej, a nie czeskiej. Kościół zdobią jeszcze inne ołtarze oraz figury świętych.

     Na środku rynku stoi okazały, 15-metrowy, błyszczący od pozłoceń, słup morowy, postawiony w roku 1725 jako podziękowanie mieszkańców za ochronę Niebios przed zarazą szalejącą w Czechach dwanaście lat wcześniej. W tych tragicznych dniach od morowego powietrza zmarła w Pradze połowa mieszkańców, tymczasem Letohrad z zamkniętymi i strzeżonymi bramami miejskimi, codziennymi żarliwymi modlitwami i przestrzeganiem podstawowych zasad higieny, zdołał uniknąć zarazy, mimo że w niektórych wioskach w niedalekiej okolicy się pojawiła. Kolumna maryjna jest niezwykle bogata i składa się z podstawy i korynckiej kolumny, na szczycie której stoi błyszcząca w słońcu postać Marii proszącej o ochronę i łaskę dla miasta. Podstawa jest niezwykle rozbudowana i składają się na nią cztery figury świętych, personifikacja lęków ówczesnych mieszkańców: św. Florian chroniący przed pożarami, oraz święci chroniący przed chorobami, czyli Sebastian, Roch i Karol Boromeusz. Znajdziemy tutaj także cztery złocone płaskorzeźby przedstawiające sceny z życia Marii. Są to dość rzadkie przedstawienia, więc warto je rozszyfrować: narodziny, ofiarowanie w świątyni, zaręczyny i zaśnięcie (śmierć). Całość dopełniają putta w narożnikach.
 


 

     Nad miastem góruje niewielki pagórek zwany Kopečkiem, na szczycie którego stoi kaplica poświęcona św. Janowi Nepomucenowi, niezwykle popularnemu czeskiemu świętemu. Dawniej stała w tym miejscu znacznie mniejsza kapliczka, ale w 1734 hrabia Jan Václav Breda kazał ją rozebrać i postawił nową, okazałą budowlę, wykorzystując do jej budowy materiał ze średniowiecznego zamku, który stał na pobliskim Hradisku. Świątynia widoczna jest z daleka i przypomina nie tyle kaplicę, co małą twierdzę, a wrażenie takie czynią ambity okalające teren na którym się znajduje. Z czasem kaplica stała się drugim po Pradze miejscem kultu św. Jana Nepomucena w Czechach. Tradycja pielgrzymek trwa do dnia dzisiejszego. Warto wtedy odwiedzić Letohrad i zaznać atmosfery duchowości, uwielbienia, jakim Czesi darzą popularnego Nepomuka, ale i materialnej strony całej uroczystości, swoistego połączenia sacrum i profanum.

     Całe założenie poświęcone jest św. Janowi Nepomucenowi, który, przypomnijmy, zginął w nurtach Wełtawy, a po jego śmierci nad wodą pojawiło się pięć gwiazd. I właśnie piątka była niezwykle ważnym elementem dla architekta. Ambity tworzą pięciokąt, w każdym z pięciu narożników stoi wieżyczka z dzwonem, kaplica zbudowana została na planie pięcioramiennej gwiazdy, do jej wnętrza prowadzi pięć wejść, a w środku znajduje się... oczywiście pięć ołtarzy, przy których może być odprawianych pięć mszy jednocześnie. Tych „piątek” można by jeszcze mnożyć i mnożyć. Ołtarze znajdują się wokół centralnie położonej grupy figuralnej, na szczycie której stoi Nepomuk trzymający w wyciągniętej ręce krzyż i otoczony przez grupę aniołów. Ciekawostką jest, że ołtarze mają wspólne tabernakulum, znajdujące się w obrotowym „bębnie” – kapłan, który w danym momencie potrzebował wyjąć hostie, obracał bęben do momentu, gdy puszki znalazły się przed jego drzwiczkami. Nad każdym tabernakulum, a raczej drzwiczkami do niego umieszczona jest płaskorzeźba przedstawiająca scenę z legendy o Nepomuku, a to: pielgrzymka do Starej Boleslavi, spowiedź królowej Zofii, poddawanie torturom, przypalanie smolnymi łuczywami, zrzucenie z mostu do Wełtawy. W narożach stoi pięć personifikacji cnót świętego: wiara, nadzieja, miłość, hojność i męstwo.

     Miasto kryje jeszcze wiele innych tajemnic i ciekawostek – nie sposób wymienić ich tutaj wszystkich. Jak na tak małą mieścinę, posiada chyba rekordową ilość kościołów, bo aż cztery katolickie i jeden ewangelicki, poza tym w najbliższej okolicy postawionych zostało kilkadziesiąt figur i kaplic, a jedną z ciekawszych jest Hotmarova kaplička, przy niebieskim szlaku do Pastvin. Z kolei niedaleko rynku, przy stromej drodze w kierunku Novego Dvoru stoi figura św. Jana Nepomucena z ok. 1714 roku, a więc z okresu, kiedy nie był on jeszcze świętym (beatyfikowany w 1721 r., a kanonizowany w 1729). Z Letohradem związanych było także wielu zasłużonych dla czeskiej kultury artystów, a wymienić trzeba by przede wszystkim rodzinę Umlaufów i bardziej nam współczesnego Alfonsa Muchę. Nie można też zapominać o związkach Letohradu z wielką polityką, pisaną przez naprawdę wielkie „P”. Otóż właśnie w Letohradzie, wówczas jeszcze zwanym Kyšperkiem, urodził się 20 września 1909 roku Josef Korbel, ojciec Madeleine Albright, byłej minister spraw zagranicznych USA.
 


 

     I na koniec anegdotka o mieszkańcach, zamieszczona w ciekawej książce Primusa Sobotki, dziennikarza, autora „Zabawnych historii miast i miejsc”. Otóż zdarzyło się tak, że podczas rozdawania darów przez Ducha Świętego, Letohrad, przypadkiem zapewne, został pominięty. Aby osłodzić rozgoryczenie mieszkańców, tutejszy proboszcz zamówił rzeźbę św. Antoniego, która miała stanąć w mieście. Okazało się jednak, że postać ma nienaturalnie wielkie usta i mieszkańcy obawiali się, że wypije im całą kawę. Za żadne skarby nie chcieli się zgodzić na towarzystwo Bogu ducha winnego świętego. Biedny proboszcz musiał ulec argumentacji parafian i odesłał rzeźbę do warsztatu twórcy. Tak to miłość do kawy okazała się silniejsza od wiary.

Waldemar Brygier
 

CMS by Quick.Cms| Projekt: StudioStrona.pl