Przyjemna trasa na Wielką Sowę
Na Wielką Sowę prowadzi kilka szlaków. Tym razem wybrałem wejście czerwonym od schroniska Orzeł. Samochód można zostawić na parkingu na Przełęczy Sokolej lub dojechać do samego schroniska, przy nim również jest parking. Dzięki temu zaoszczędza się 100 m wspinaczki – taka jest różnica wysokości między Orłem a przełęczą. To najwyższy punkt - 850 m n.p.m., na który można wjechać samochodem w celu udania się na Wielką Sowę. To rozwiązanie jednak jest zarezerwowane dla osób, którym nie są straszne strome podjazdy i zjazdy, i które sprawnie operują sprzęgłem, bowiem w części drogi nawierzchnia jest szutrowa i wyboista.
Przy schronisku znajduje się teren przeznaczony na rozpalenie ogniska, a na jego końcu znajduje się miejsce, skąd rozpościera się przepiękny widok. Warto tam dotrzeć chociażby dla tego widoku, nawet gdy nie ma się zamiaru iść dalej. Przy schronisku spotkać też można lokalnego artystę, rzeźbiarza Tomasza Bohdanowicza, który często tu przyjeżdża i sprzedaje swoje dzieła.
Piękne widoki rozpościerają się również z wieży widokowej na szczycie Wielkiej Sowy. Dojście na nią wywołało we mnie pewne poczucie rozczarowania. Nie za bardzo mogę to precyzyjnie wyrazić słowami – sam szlak nie był dla mnie zbyt atrakcyjny. Może po części dlatego, że przypomina trochę autostradę wydeptaną przez dużą liczbę turystów? Zapewne swoje zrobiła też erozja spowodowana przez spływającą wodę podczas większych opadów deszczu. Z tego powodu na drogę powrotną wybrałem inną trasę. Poszedłem szlakiem żółtym w kierunku Małej Sowy, a w połowie odległości między Wielką i Małą Sową skręciłem w lewo na szlak narciarski żółto-niebieski, prowadzący do schroniska Sowa. Pomimo tego, że była to droga gruntowa, którą jeżdżą samochody z zaopatrzeniem m.in. do punktów gastronomicznych na Wielkiej Sowie, to szło mi się tą trasą o wiele przyjemniej.