Samopodgrzewające się dania C-Borg
Wypatrując na wrocławskich Międzynarodowych Targach Turystycznych nowości, jakie pojawiły się w ostatnim czasie w branży turystycznej, moje zainteresowanie wzbudziła piramida kolorowych puszek, na których etykiecie przeczytać można było słowa: samopodgrzewające się danie. Mimowolnie przypomniałem sobie niedawną wędrówkę po bezludnych zimą fragmentach Sudetów, temperaturę grubo poniżej minus 15 stopni, niechcianą przygodę z potrąconym przez nieuwagę termosem, i ogień uwielbienia w oczach dla wieczornego, gorącego posiłku w schronisku. Taki puszkowy obiad, który sam mi się podgrzeje, mógłby być tego dnia w górach całkiem sensownym rozwiązaniem.
Samopodgrzewające się zestawy obiadowe produkuje firma C-Borg Company z Jawora. Dostępne są dwa zestawy obiadowe: gulasz wołowy z kaszą oraz kurczak z warzywami w ryżu. Oba znalazły się szybko w moich rękach, postanowiłem je więc przetestować. Puszki są dość okazałe, mają średnicę prawie 11 cm, wysokość 12,7 cm. Grafika opakowania utrzymana jest w ciemnej tonacji, na zdjęciu mamy znajdujące się wewnątrz danie, oprócz tego instrukcję, jak postępować z naszym przyszłym obiadem.
Gdy wczytać się dokładnie w opis produktu zawarty na opakowaniu, to dowiemy się też między innymi, że wykorzystana została technologia używana dotychczas jedynie w wojsku, że produkt nie zawiera konserwantów oraz że użyto w nim tylko polskiego mięsa oraz naturalnych składników. Mamy też kod QR, który ma nas zaprowadzić do instrukcji online, ale niestety, prowadzi tylko do przeglądarki internetowej, gdzie wyniki przekierują nas z kolei jedynie do sklepów, w których możemy kupić kolejną puszkę (jeśli będzie smaczne i przypadnie nam do gustu, to czemu nie?).
Instrukcja na opakowaniu jest prosta, zrozumiała i po części obrazkowa, co znacznie ułatwia skorzystanie z produktu. O ile jednak puszka z kurczakiem ma żółte tło, na którym czarne litery i grafiki są doskonale widoczne, to już przy ciemnoczerwonym tle w przypadku gulaszu wołowego, odczytanie instrukcji w słabym świetle jest mocno utrudnione. Przy dziennym świetle, czy dobrym oświetleniu jest OK, ale nie zawsze przecież takie będziemy mieli do dyspozycji.
Zajrzyjmy do środka. Bierzemy naszą puszkę w dłoń. Nie jest lekka, bo waży 882 gramy (w przypadku puszki z gulaszem – 866 g). Odzieramy ją z górnej części foliowego opakowania z instrukcją, odkręcamy plastikową pokrywkę i przekładamy ją na spód, otwieramy pierwsze wieczko, przebijamy zaznaczone w obudowie miejsca dołączonym do zestawu szpikulcem, otwieramy drugie wieczko i czekamy, co się będzie działo. Po 1,5 minuty słychać delikatne szmery w puszce, według ostrzeżeń producenta, z otworów może wydobywać się gorąca para. Po 3-4 minutach po raz pierwszy mieszamy danie, jest już wyraźnie ciepłe, coś zaczyna się dziać. Na początek rozgrzewa się spód puszki, potem sukcesywnie cała puszka. Przed poparzeniem chroni nas korkowa obudowa.
Co kilka minut powtarzamy mieszanie, w sumie zajmie nam to ok. 10 minut. Po tym czasie, danie jest gotowe. W testach wyszło, że jego temperatura oscyluje w granicach 76-85 stopni Celsjusza, a to wystarczająco dużo, by poparzyć usta, czy język. Puszka jest wypełniona niemal po brzegi, co utrudnia nieco mieszanie, przy konsumpcji jednak i delektowaniu się smakiem potrawy, ta niedogodność wydaje się już mało znacząca.
Wewnątrz puszki znajduje się gotowe do spożycia danie. Na zdjęciu z opakowania widzimy apetycznie wyglądające, duże kawałki mięsa, które jednak podczas podgrzewania i mieszania, sukcesywnie się rozpadają, tworząc w obu przypadkach coś na kształt gęstej zupy gulaszowej. Danie jest smaczne, jest go w sumie, po podgrzaniu prawie 400 g, co zapewne dla części konsumujących jest wystarczającą ilością, dla mnie jednak nie, zwłaszcza podczas aktywności ruchowej i zdecydowanie polecam zabranie ze sobą porcji chleba, który zresztą świetnie komponuje się ze smakiem i konsystencją obu potraw. Przyda się duża łyżka do mieszania, trzeba sięgać w głąb puszki na głębokość 10 cm.
Dania produkowane przez firmę C-Borg świetnie sprawdzą się w podróży. Waga puszek raczej wyklucza ich zabieranie na dłuższe piesze wyprawy, ale na jednodniowe wycieczki, czy jeśli mamy do dyspozycji samochód, już jak najbardziej. Można też nieco zaoszczędzić na obiedzie za granicą. Spróbowałem, własny obiad w berlińskim Tierparku, z widokiem na Bramę Brandenburską, smakuje wyśmienicie. Podobnie zresztą jak konsumpcja na śniegu, w mrozie, w odludnym górskim terenie. Puszki można kupić w kilku sklepach, które łatwo wygooglać w internecie. Ich cena oscyluje w granicach 22-24 złotych.
Waldemar Brygier – NaszeSudety
Zobacz także:
strona www producenta dań samopodgrzewających
instrukcja korzystania z wyrobów C-Borg