Dolnośląski Zespół Parków Krajobrazowych wydał reprint mapy szlaków turystycznych w Górach Sowich, wydanej w 1919 roku przez Wydawnictwo Otto Hellmanna w Dzierżoniowie (Reichenbach in Schlesien). Mapa jest w skali 1:50 000, a jej autorem był Hermann Henkel. Mapę można bezpłatnie otrzymać w wałbrzyskim oddziale DZPK, również pocztą, ale w tym wypadku trzeba przesłać na adres oddziału zaadresowaną do siebie kopertę ze znaczkiem
Książka zawiera opisy 112 gatunków roślin chronionych przedstawionych na 230 fotografiach. Opisy dotyczą biologii, ekologii, zagrożeń i ochrony poszczególnych gatunków oraz niepublikowanych w książkach tego typu informacji m. in. z wyjaśnieniem źródła pochodzenia nazw polskich i łacińskich, najnowszych badań z zakresu zapylania kwiatów, medycyny, ochrony środowiska, ziołolecznictwa, magii, zabobonów, architektury, symboliki itp.
Dzieje Środy Śląskiej zawsze cieszyły się dużym zainteresowaniem zarówno historyków oraz regionalistów, jak i jej mieszkańców. Leżące w połowie drogi pomiędzy Wrocławiem a Legnicą miasto dzieliło często losy tych dwóch stolic księstw śląskich, a także przeżywało wzloty i upadki w ramach Korony Czeskiej, Austrii Habsburgów, Prus i Niemiec. W wyniku II wojny światowej Środa Śląska znalazła się w granicach Polski. Poza tą wielką historią miasto posiada wartości, którymi szczyci się do dzisiaj
28 maja 1997 roku. Południe. Z każdą minutą tłum otaczający klasztor w Lubiążu gęstnieje. Napięcie sięga zenitu, gdy z czarnej toyoty wysiada… sam Michael Jackson! Jaki sekret łączy go z opactwem Cystersów? Czy ma to coś wspólnego z mission impossible, którą Tom Cruise planuje na moście nad Jeziorem Pilchowickim? Może Mirosław Hermaszewski, rezolutny chłopak z Wołowa, który w przyszłości spełni swoje nieziemskie marzenie, zdradzi nam...
Zaginięcia zawsze się zdarzały. Niektórzy przepadali bez wieści, innych znajdowano martwych, byli i tacy, którzy celowo zacierali za sobą ślady. Waldemar Wilski rozpłynął się w powietrzu podczas swojego wesela. Tropy biegną równolegle przez nieświęte życie Wilskiego, aż komisarz Sonia Kranz znajduje makabryczny dowód, że zaginiony naprawdę mocno wzburzył komuś krew. Dramatyczny przebieg morderstwa wydaje się nieprawdopodobny, ale ponad sto lat temu na tych terenach wydarzyła się podobna historia
W tym roku mija 75. rocznica zakończenia tragicznej dla Polski drugiej wojny światowej. Położone w dolinie Jedlicy Kowary nie doświadczyły pożogi wojennej jak tysiące miast i wsi w tej części Europy. „Wyzwolenie” Schmiedebergu (nazwa Kowar do 1945r.) skończyło się śmiercią jednego mieszkańca rozstrzelanego przez czerwonoarmistę. Informacje o tym wydarzeniu usłyszałem od śp. Jerzego Zonia, jednego z polskich pionierów w powojennym mieście. Niedaleko od nas na Przełęczy Okraj po czechosłowackiej stronie koniec wojny okazał się tragiczny.
Malá Úpa jest malowniczą górską miejscowością, bardzo popularną wśród polskich narciarzy, turystów, rowerzystów - miłośników czeskiego piwa i czeskiej kuchni. Przekraczając granicę, przechodząc obok budynku dawnej odprawy celnej, możemy zobaczyć tablicę upamiętniającą śmierć czechosłowackiego wachmistrza Eduarda Šimana. To wydarzenie jest jednym z wielu dramatycznych momentów u naszych południowych sąsiadów. Doprowadziło ono do upadku tego demokratycznego kraju w 1938 r. Aby wyjaśnić ten historyczny proces, trzeba cofnąć się do czasów pierwszej wojny światowej.
Upadające imperium pod nazwą Austro-Węgier rządziło Czechami do 1918 roku. W czasie wielkiej wojny światowej (1914-1918) na frontach Czesi walczyli i ginęli z hasłami monarchii: „Boże wspieraj, Boże ochroń nam Cesarza i nasz kraj”. W miarę trwającej rzezi coraz więcej Czechów zaczęło zdawać sobie sprawę z bezcelowości poświęcania życia za habsburski Wiedeń. Postulaty odrodzenia państwa czeskiego pod berłem habsburskim odbijało się jak echo od cesarza Franciszka Józefa I, który obiecywał na początku swojego panowania w 1848 roku koronację na króla Czech w Pradze. Za to oberwało się cesarzowi od bardzo popularnego w Polsce pisarza Jarosława Haszka w książce pod tytułem „Dobry wojak Szwejk”. Głowa ówczesnego państwa została opisana jako już nic nierozumiejący stetryczały stary idiota. A do tego jego portret w gospodzie to nawet muchy obsrały. Poważniej zachował się profesor filozofii na wiedeńskim uniwersytecie Tomasz Masaryk. Czeski wykładowca po przeczytaniu wielu opisów ginących czeskich żołnierzy w niepotrzebnej wojnie zmienił poglądy i zaczął publicznie opowiadać się za suwerennym państwem czeskim. Za swoją krytykę polityki habsburskiego cesarza musiał udać się na emigrację do Stanów Zjednoczonych. W USA jako przyjaciel amerykańskiego prezydenta Woodrowa Wilsona zorganizował silną reprezentację polityków działającą na rzecz niepodległej i suwerennej republiki. W Ameryce dołączyli do nich Słowacy, którzy widząc jakie możliwości polityczne ma Masaryk, rozpoczęli współpracę z Czechami w sprawie utworzenia wspólnego państwa. W taki oto sposób rodziła się Czechosłowacja.
Po pierwszej wojnie światowej powstało kilka nowych państw w Europie. 28 października 1918 w Pradze proklamowano powstanie nowego państwa. Od samego początku Czechosłowacja borykała się z wieloma problemami natury etnicznej. Państwo powstało według granic historycznych, a nie jak głosił późniejszy traktat wersalski, kryteriów etnicznych. W spisie ludności z 1921 r. w państwie mieszkało około 13,6 milionów obywateli. Z czego 47%, czyli mniej niż połowę, stanowili Czesi. Drugą grupą etniczną byli Niemcy w sile 3,75 miliona (27,4%). To znaczyło, że co czwarty żołnierz narodowości niemieckiej w czechosłowackiej armii z obowiązkowego poboru musiał składać przysięgę na wierność czechosłowackiej republiki.
W Karkonoszach proporcje były jeszcze bardziej niekorzystne dla Czechów. W zaprzyjaźnionym obecnie Vrchlabi po pierwszej wojnie światowej mieszkało tylko 14% Czechów, w Trutnovie 19,1%, a Niemców odpowiednio 85% i 78,3%. W pierwszych latach Czechosłowacji we Vrchlabi stacjonowało 350 żołnierzy, którzy spacyfikowali niepokoje społeczne niemieckich mieszkańców, a później pilnowali porządku. Co ciekawe rzeka Úpa stanowiła granicę etniczną między Czechami i Niemcami. 20 kilometrów od Trutnova, w znanym dzisiaj dzięki ZOO Safari, Dvoře Králove w 1921 r. mieszkało zaledwie 8,5% Niemców, a w oddalonym 50 km od Trutnova słynny Jiczyn zamieszkiwało tylko 1,4% niemieckiej mniejszości. Napięte stosunki zaogniły się jeszcze, kiedy do władzy w Niemczech w demokratycznych wyborach doszedł Adolf Hitler. Partia Niemców Sudeckich osiągnęła w 1935 w wyborach do parlamentu czechosłowackiego 15,2% głosów w kraju i je wygrała. W tym samym czasie Niemcy zaczęli głośno kwestionować granicę czechosłowacką w kontekście zamieszkiwanej na jej terenie większości niemieckiej. Berlin uruchomił machinę propagandową kreującą Czechów jako gnębicieli mniejszości narodowych.
Młoda republika stawiała opór w oparciu o sojusz z Francją i Wielką Brytanią na polu dyplomatycznym. Państwo czechosłowackie, wzorując się na francuskim pomyśle, zaczęło się odgradzać od Niemców pasem umocnień granicznych od 1935 roku. W ciągu trzech lat wybudowano ponad 10 tysięcy lekkich bunkrów (LO – lehké opevnění), ponad 200 ciężkich (TO – tĕžké opevnĕní) oraz 9 w pełni gotowych do działań artyleryjskich grup warownych (Dělostřelecké tvrze). Jedna z nich Stachelberg znajduje się niedaleko Kowar w okolicy Žácleřa, blisko przejścia granicznego w Lubawce. Dla porównania francuska Linia Maginota składała się z zaledwie 5 600 obiektów.
Po anschlusie Austrii w marcu 1938 roku kolejnym krokiem zdobywania tzw. Lebensraum dla Niemców przez Hitlera był Sudetenland. Dla wyjaśnienia to było 40% terenów dzisiejszych Czech przy granicy z III Rzeszą (już z włączoną Austrią). 10 maja Herman Göring ogłosił, że III Rzesza jest gotowa do wojny. Z powodu jakiejkolwiek reakcji Francji, Wielkiej Brytanii oraz Ligi Narodów oraz na wieść o koncentracji wojsk Wehrmachtu w rejonach przygranicznych w nocy z 20 na 21 maja 1938 Czechosłowacja ogłosiła mobilizację dwóch roczników. Niemieckie państwo nadal zbroiło się i ćwiczyło swoich żołnierzy. W Miastach Cheb i Aš sudeccy Niemcy zaatakowali czechosłowackie posterunki policji. Na pomoc musiało przyjść wojsko. Zaczęły się też napaści na czechosłowackich żołnierzy i urzędników w Sudetenlandzie. 20 września 1938 r. do takiej napaści doszło na Przełęczy Okraj. Sudeccy Niemcy przeprowadzili atak, zabijając wachmistrza Eduarda Šimana i paląc budynek Urzędu Celnego. Takich napaści było znacznie więcej, więc rząd w Pradze ogłaszał następne mobilizacje kolejnych roczników. Pod koniec września armia liczyła blisko 1,3 miliona żołnierzy.
I gdy wydawało się, że wybuch wojny to już tylko kwestia godzin, Hitler ogłosił, że chce w pokojowy sposób rozwiązać spór. Niemiecki MSZ zaczął dogadywać się z Anglią. Pomysł rozwiązania pokojowego padł na podatny grunt. Z inicjatywy Benity Mussoliniego (faszystowskiego wodza we Włoszech) zwołano konferencję pokojową w Monachium. Przyjechali brytyjski premier Neville Chamberlain, francuski Édouard Daladier oraz inicjator spotkania duce Mussolini. Powitał ich gospodarz Adolf Hitler. 29 września obradowali nad ocaleniem pokoju i następnego dnia podpisali układ zwanym później monachijskim. Czechosłowacja musiała oddać sporne tereny III Rzeszy. Co ciekawe, zaproszono czechosłowackiego premiera Edwarda Beneša, ale tylko po to, żeby powiadomić go o postanowieniach konferencji. Łącznie do III Rzeszy włączono obszar 29 tysięcy kilometrów kwadratowych z ludnością 3,5 miliona, z czego 730 tysięcy stanowili Czesi. Niemcy przejęli również całą linię umocnień bez wystrzelenia jednego pocisku. Opuszczona przez swoich najsilniejszych sojuszników Czechosłowacja tzw. druga republika stała się krajem całkowicie bezbronnym w obliczu ewentualnej wojny.
Haniebne zachowanie najbliższych sojuszników tłumaczono w Paryżu i Londynie niekonsultowaniem ogłoszenia kolejnych mobilizacji w Pradze i dążeniem do konfliktu. Dodatkowo niemiecka strona ukazywała Czechów jako prześladowców mniejszości niemieckiej. Z drugiej strony Brytyjczycy i Francuzi byli głusi na wiadomości o antyczeskich wystąpieniach, podpaleniach oraz atakach w Czechach, podczas których zginęło ponad 200 Czechów. Co więcej na spotkaniach w Berchtesgaden oraz w Bad Godesberg Hitler groził Chamberlainowi, wściekał się i lekceważył go. Czy to nie jest paradoksalne, że w końcu 30 września o 1.30 w nocy podpisano bezprecedensowy akt zdrady wobec Czechosłowacji, zaspakajając tym samym wszystkie żądania III Rzeszy w stosunku do Czechosłowacji?
Dlaczego więc premier Wielkiej Brytanii uległ kanclerzowi III Rzeszy tak szybko i stosunkowo łatwo? Wyjaśnienia tego fenomenu trzeba szukać w wewnętrznych sprawach Wielkiej Brytanii. Neville Chamberlain pod koniec lat trzydziestych przeprowadzał radykalne reformy społeczne w swoim kraju przy bardzo dużym oporze nawet w swojej konserwatywnej partii. Potrzebował sukcesu, aby uciszyć swoich politycznych przeciwników. Tym sukcesem miało być uratowanie światowego pokoju w Monachium. Wydawało się, że jego polityka appeasementu (z ang. łagodzenia, uspokajania) Niemiec przyniosła sukces. Hitler zapowiedział, że przyłączenie Kraju Sudeckiego było jego ostatnim roszczeniem. Chamberlain triumfował. Przyleciał na podlondyńskie lotnisko Heathrow i machał dokumentem Traktatu Monachijskiego, krzycząc, że uratował światowy pokój! Brytyjska opinia publiczna była zachwycona. W tym momencie mógł doprowadzić do przeprowadzenia swoich reform, które miały wejść w życie 1 września 1939 roku. Wybuch wojny spowodował, że tak się nie stało.
Jest jeszcze jedno wyjaśnienie, dlaczego Anglicy ustąpili Berlinowi w sprawie Czechosłowacji. W maju 1938 premier Wielkiej Brytanii wyraził się o Czechosłowakach jako ludziach z dolnej półki. Jan Masaryk (minister spraw zagranicznych) nie był dłużny, zadzwonił z Londynu do swojego premiera Edwarda Beneša i nie przebierając w słowach, powiedział o Chamberlainie: Ten złośliwy stary skurwiel stęsknił się za lizaniem dupy Adolfa. Już nawet wystawił język. Ta stara bestia postradała już zmysły z wyjątkiem węchu, którym wyczuwa nazistowskie gówno i kręci się dookoła tego. Rozmowa była nagrana przez Niemców, którzy następnego dnia odtworzyli ją ambasadorowi Wielkiej Brytanii w Berlinie. Okazało się, że Anglicy znali już jej treść, ponieważ ich wywiad także ją nagrał. Z pewnością ten incydent nie miał decydującego wpływu na postanowienia w Monachium, lecz na pewno Czechom nie pomógł.
15 marca 1939 Niemcy bez żadnych konsultacji międzynarodowych zmusili naszych południowych sąsiadów do uległości. Prezydent Emil Hacha zaszantażowany zbombardowaniem Pragi zgodził się na utworzenie nowego państwa pod nazwą Protektorat Czech i Moraw. Druga republika przeżyła niecałe 6 miesięcy. Mimo zachowania autonomicznej administracji de facto był to początek sześcioletniej okupacji. Czesi poniżani, prześladowani musieli pracować na chwałę Tysiącletniej Rzeszy. Jakikolwiek opór kończył się wywózką do obozu koncentracyjnego Theresienstadt (obecnie Terezin). Protektorat stał się wielkim zapleczem przemysłowym dla III Rzeszy. Wyprodukowano w nim około 30% całego uzbrojenia dla Wehrmachtu w czasie drugiej wojny światowej.
Karkonosze stały się oazą spokoju i obszarem wypoczynku dla niemieckich żołnierzy w czasie wojny. Koniec wojny wszystko zmienił. Jak dotąd spokojni i posłuszni Czesi po 6 latach okupacji zamienili się w żądnych zemsty gwałtowników. W kwietniu i maju 1945 roku za wycofującym się Wehrmachtem na pozostawionym bezpańsko obszarze tworzyła się, najczęściej spontanicznie, czechosłowacka władza. Jej zbrojnym orężem była ochotnicza Gwardia Rewolucyjna, która usuwała siłą Niemców z domów, bijąc, rabując, niejednokrotnie gwałcąc i mordując. Nie znamy dokładnej liczby zabitych. Ocenia się, że było to między 25 a 40 tysięcy Niemców. W końcu rząd wydał tzw. Dekrety Beneša, zbiór przepisów sankcjonujący wysiedlanie osób, które zrzekły się czechosłowackiego obywatelstwa w 1938 roku oraz uprawomocnienie wszelkich działań Gwardii Rewolucyjnej, co znaczyło zalegalizowanie ludobójstwa. Jest to bardzo mocne stwierdzenie, lecz fakty nie pozostawiają żadnych złudzeń (w Prostoloptrach rozstrzelano ponad 750 mężczyzn w wieku od 13 do 65 lat, w brneńskim marszu śmierci zginęło ok. 2 000 Niemców). Niestety czeska zemsta miała miejsce również w Malej Úpie. Za zabójstwo wachmistrza Eduarda Šimana w 1938 roku bez sądu 28 maja 1945 roku przed urzędem celnym na granicy rozstrzelano 10 Niemców (starostę Hornej Malej Úpy – Maximiliana Rusa, byłego starostę Dolnej Malej Úpy – Johanna Taslera, nauczyciela Josefa Patzelta oraz mieszkańców granicznej osady Augusta Bönscha, Friedicha Buchbergera, Johanna Kirchschlagera, Rudolfa Purmanna, jego siedemnastoletniego syna Hermanna oraz jego również niepełnoletniego kolegę z Wrocławia).
Do dziś Niemcy z Karkonoszy twierdzą, że zostali wypędzeni. Czeska strona uważa, że Niemcy zostali wysiedleni zgodnie z prawem. Dekrety Beneša nadal pozostają w mocy prawa w Republice Czeskiej. Rany w stosunkach niemiecko-czeskich są nadal niezabliźnione. Dla Czechów jest to wciąż trudny temat. Nie ma tablicy w Malej Úpie upamiętniającej tragiczne wydarzenie z 28 maja 1945 roku. Obecnie już mało kto pamięta o tym strasznym dramacie w Pomeznich Boudach. Z jednej strony małym w porównaniu z ludobójstwem, jakiego ówcześnie doświadczył świat. Z drugiej strony każde życie jest cenne i warto wspomnieć ofiary tych dwóch zbrodni.
Dziś niemymi świadkami tamtych wydarzeń są tylko słupki graniczne i czechosłowackie bunkry w pobliżu. Wędrując czerwonym szlakiem z Przełęczy Okraj wzdłuż granicy, regularnie mijamy pomalowane na biało-czerwono słupki graniczne z namalowanymi na czarno literkami. Od strony polskiej jest literka P (oznaczająca polską stronę granicy) i odpowiednio po drugiej stronie literka C (Czechy). Bliższe spojrzenie na kamień spowoduje, że na każdym z nich odkryjemy wyryte litery zamalowane na biało. Po polskiej stronie jest to P oraz po drugiej stronie mniejsze ČS (Czechosłowacja). Literka P jest jakaś nienaturalnie za duża. Okazuje sie, że pierwotnie było to D (skrót od Deutschland, czyli Niemcy), po 1945 roku Polacy wydłubali kreseczkę, aby powstała litera P, lecz nie można było zmienić wielkości. Natomiast, gdy zjeżdża się drogą nr 252 z Okraju w kierunku Trutnova, kilka kilometrów przed skrzyżowaniem z drogą do Pecu pod Śnieżką w przydrożnych zaroślach ukrywają się dwa zaniedbane, zupełnie zapomniane jak cały wspomniany dramat, małe bunkry przeciwpiechotne.
P.S. I gdy wydawało się, że wszystko już zostało napisane, historia dopisała mały epilog. Mój długoletni sąsiad pan Jan Gierełło zaczepił mnie na klatce schodowej i dopowiedział kilka interesujących nieznanych w źródłach faktów. Między innymi, 40 lat po traktacie monachijskim spotkał narzeczoną zabitego celnika Edvarda Šimana. Opowiedziała, że jej ukochany nie zginął na Przełęczy feralnego dnia w 1938, lecz został ranny. Następnie Niemcy przewieźli go do jeleniogórskiego Gestapo i tam zmarł. Druga uzyskana informacja dotyczyła zabitych Niemców w 1945 roku. Kiedy zapadła decyzja o budowie nowego urzędu celnego po czechosłowackiej stronie ekshumowano ciała pochowane na skarpie góry, gdzie zamierzono prowadzić prace budowlane. Robiono w zupełnej tajemnicy w nocy. Jednak ta dziwna aktywność naszych południowych sąsiadów nie uszła uwadze żołnierzy pilnujących polsko-czechosłowackiej granicy. Do dziś nie ujawniono miejsca wiecznego spoczynku ofiar z 1945 r.
Napaść Rosji na Ukrainę pokazała,że główne filary NATO: USA,Wielka Brytania,Kanada potrafią wraz z Polską,Bałtami,Czechami,Słowacją,Rumunią wspomóc skutecznie Ukrainę w walce z imperialną Rosją.Przeciwną postawę reprezentują Niemcy,które najpierw przez szereg lat kooperowały z Rosją gospodarczo,podobnie jak Niemcy i Sowieci w latach 1922-33 (Układ z Rapallo)oraz 1939-41(Pakt Ribentrop-Mołotow),a teraz snują mrzonki o dogadaniu się z Moskwą poprzez Pekin (wizyta Scholza w Pekinie) i unikają udzielenia Ukrainie skutecznej pomocy.Powyższy tekst pisany 2 lata temu z wyraźnymi nutami antyatlatyckimi i filogermańskimi nie przystaje do obecnej rzeczywistości kiedy 24.02.2022 zmieniło się wszystko.
Dziękuję za artykuł. Wyjątkowo ciekawy kawałek dziejów. Temat rzeka, który do dziś wzbudza wielkie emocje i refleksje. I takie duże refleksje na temat ochydnej zdrady angielskich i francuskich sojuszników (także w kontekście obecnego polskiego bezkrytycznego zapatrzenia we wszechmocny sojusz z USA). I takie malutkie - gdy przy Rennerowej Studance zastanawiam się co to za "nieznani sprawcy" spalili w 1938r. niemiecką Rennerową boudę (co i Lucnej b. też się w tym czasie przydarzyło). O rzopikach rozsianych po całych Sudetach nie wspominając...
A ja jestem ciekawy, jak by się potoczyła historia, gdyby demokratyczna Republika Weimarska rozciągała się też na Austrię, Sudety, Tyrol Południowy, może też Chodzież, Nowy Tomyśl, Katowice (a więc zgodnie z linią etniczną czy wynikiem plebiscytu) ... Być może "inna", lecz mimo wszystko Wielka Rzesza byłaby w stanie strawić utratę Wielkopolski, Pomorza i Alzacji...
A.W. Ciekawe pytanie... I mnóstwo możliwych odpowiedzi.
Tak, czy inaczej ze względu na układ granic i sąsiadów, młode czeskie państwo było w fatalnej sytuacji ( z czego ówczesne władze zdawały sobie doskonale sprawę). Ja myślę, że jedynym możliwym rozwiązaniem było to, co Czesi zrobili: zawarcie sojuszy obronnych i budowa silnych umocnień granicznych, które miały związać napastników w bojach granicznych choćby na kilkadziesiąt godzin. Czyli do wykonania zobowiązań traktatowych przez sojuszników i udzielenia bezpośredniej pomocy militarnej Czechosłowacji. Zdrada monachijska wszystko to zniweczyła i ukazała ile warte były zobowiązania sojuszników. Podobna koncepcja doprowadziła zresztą po polskiej stronie granicy do budowy systemu bunkrów w pobliżu Węgierskiej Górki ( i nie tylko tam). Czesi żartują, że z Polakami mają wspólne to, że razem czekamy na wykonanie zobowiązań przez tych samych sojuszników.
Trzeba o tym przypominać i snuć rozważania takie, jakie proponuje A.W., bo historia lubi się powtarzać.
Nieznani sprawcy to są ci, którzy są dobrze znani tym co ich wysłali.
Artykuł bardzo ciekawy i jasno napisany.
A po tych opisanych wydarzeniach przyszli komuniści i wszystko zawłaszczyli i to co czeskie i to co niemieckie...
Skąd informacja o "Nie znamy dokładnej liczby zabitych. Ocenia się, że było to między 25 a 40 tysięcy Niemców"?
Odnośnie Šimana: Jediným, kdo se nevrátil ze zajetí, byl strážmistr četnictva E. Šiman. Ohledně času a místa jeho úmrtí panují dodnes nejasnosti. Na jedné straně stojí výpověď dozorce FS F. Řeřichy, na druhé pak depeše z Hlavního celního úřadu (Hauptzollamt) ve Vrchlabí z 12. ledna 1939 adresovaná ministerstvu vnitra, v níž stojí: "Četnický strážmistr Eduard Šiman byl dne 20. září 1938 v 9 hodin dopraven těžce zraněný do Hirschbergu, kde téhož dne v 9:30 zemřel. Pochován byl na komunálním hřbitově v Hirschbergu. Hrob je na poli 19, číslo 7. Věci zemřelého jsou u starosty Horní Malé Úpy." Żadna tajemnica, od wielu lat jest to oficjalna wersja strony czeskiej 🙂 Miejsce jego grobu jest do zlokalizowania poprzez MPGK Jelenia Góra. Grobu oczywiście nie ma.
Odnośnie mordu to oficjalna informacja jest taka: K masakru beze svědků došlo na Pomezních Boudách. 28. května tady komando zatklo několik mužů, které odvedlo do Adolfovy boudy k výslechu. Do budovy vešli sklepním vchodem do prádelny, takže personál boudy se o přítomnosti uvězněných dozvěděl až podle zvuků úderů a výkřiků utrpení. Do sklepa nikdo nesměl. K výslechům vodili zadržené do prvního patra. Čtyři zadržení mezitím kopali nedaleko celnice příkop. Proč, nevěděli. Několik zadržených z Adolfovy boudy mezitím eskortovali do trutnovského tábora AEG. Ostatní přivedlo komando k vykopané jámě a zastřelilo je. Jednalo se celkem o pět mužů a dva chlapce: Reinhold Bönsch, Johann Kirchschlager, Josef Patzelt, Rudolf Purmann a Augustin Ruse, sedmnáctiletý Hermann Purmann a jeho kamarád z Vratislavi, jehož jméno neznáme. Oba mladíci se k události připletli jako nevhodní svědci. Prameny hovoří o desítkách mrtvých v táboře AEG, sám velitel tábora osobně měl zabít kolem dvaceti osob. Czyli w sumie zamordowano 7 osób. Wspominany AEG to był zakład w Trutnovie. Ten mord raczej nie miał nic wspólnego z wydarzeniami z roku 1938.
Bardzo proszę autora o podanie źródła cytatu: "Nie znamy dokładnej liczby zabitych. Ocenia się, że było to między 25 a 40 tysięcy Niemców". Kto ocenia??