Ciekawe miejsce: Zamek Sarny w Ścinawce Górnej
Lipiec 2020 roku, ścieżka rowerowa z Tłumaczowa w kierunku Włodowic. Zakładamy z żoną nartorolki i ruszamy. W Ścinawce Górnej przechodzimy przez drogę 386, dalszy ciąg ścieżki jest po drugiej stronie. Nagle zza przydrożnych zabudowań wyłania się wieża i okalający ją pokaźny gmach, a w ślad za nim drugi, nieco mniejszy, ale równie efektowny. Ta nieoczekiwana atrakcja to Zamek Sarny – zespół pałacowy z XVI–XVIII wieku. Jedna z dolnośląskich perełek, które najbardziej lubię: wznoszących się ot tak, za rogiem, swojsko wtopionych w krajobraz wsi lub miasteczka, odkrywanych zupełnie znienacka.
Ponieważ nasze nartorolkowe buty nie nadają się do eksploracji wnętrz, do Zamku wybieramy się więc z dziećmi w kolejną niedzielę, dodatkowo skuszeni informacją, że we wnętrzu mieści się kawiarnia. Wchodzimy przez dom bramny, na którego wyższym poziomie mieści się owa kawiarnia. Pyszne torty spożywamy niestety nie w pięknie odrestaurowanej sali – tu już nie ma miejsc – a przy stole na dziedzińcu, jednak w imponującym otoczeniu, u stóp wieży i z przepięknym widokiem na okoliczne wzgórza.
Główny budynek zwiedza się za darmo. Schodzimy do podziemi; to przestrzeń dla prawdziwych odkrywców: trzeba uważać, ktoś wyłączył światło i nasz syn boleśnie uderza się w piszczel. Potem wejście na wieżę – z góry też urokliwe widoki, ale najciekawsze po drodze – najpierw kwartet smyczkowy odbywający próbę w jednej sal, potem nieoczekiwanie odsłaniający się widok z góry na piękne iluzjonistyczne malowidło w dawnej kaplicy, wreszcie spojrzenie na odrestaurowywaną więźbę dachową. Odbudowa trwa, ale i dziś Zamek – choć wciąż nosi blizny przeszłości – jest miejscem fascynującym.