Mapy, przewodniki
Wyszukiwarka
Kalendarz imprez
Subskrypcja

Nowe wydawnictwa
  • 2024-04-17 11:23

    Zaginięcia zawsze się zdarzały. Niektórzy przepadali bez wieści, innych znajdowano martwych, byli i tacy, którzy celowo zacierali za sobą ślady. Waldemar Wilski rozpłynął się w powietrzu podczas swojego wesela. Tropy biegną równolegle przez nieświęte życie Wilskiego, aż komisarz Sonia Kranz znajduje makabryczny dowód, że zaginiony naprawdę mocno wzburzył komuś krew. Dramatyczny przebieg morderstwa wydaje się nieprawdopodobny, ale ponad sto lat temu na tych terenach wydarzyła się podobna historia

  • 2024-04-17 10:44

    Mila uwielbia kilka rzeczy: zapach farb olejnych, niekończące się rozmowy z przyjaciółką, pracę w księgarni, smak słodko-kwaśnych żelków i ciepły brzuch beagle’a o imieniu Zakładka. Ale jest coś jeszcze, co powinniście o niej wiedzieć: najbardziej na świecie kocha Karkonosze oraz wszystko, co można tam znaleźć. No, prawie wszystko! Mila nie znosi nowoczesnych apartamentowców, które nijak się mają do sudeckiej architektury, a jednak rosną w Szklarskiej Porębie niczym grzyby po deszczu

  • 2024-04-17 08:17

    Ukazał się wiosenny numer czasopisma „Sudety”. Bardzo cieszy spełnienie obietnicy redaktora prowadzącego Kamila Piotra Piotrowskiego, który kilka miesięcy zapowiedział cykliczność ukazywania się kolejnych numerów. Jeszcze bardziej cieszy objętość nowego numeru, bo dostajemy do rąk 46 stron ciekawej lektury (poprzedni numer, jak i wiele wcześniejszych były okrojone do kilku, kilkunastu stron mniej). A co dostajemy w numerze 182?

  • 2024-02-01 09:34

    555 zagadek o Górach Stołowych jest próbą zebrania tego, co w Górach Stołowych najciekawsze, wyjątkowe i niepospolite.Jeżeli nigdy w nich nie byłeś, ta książka pozwoli Ci przekroczyć ich granicę i zajrzeć do środka ― do ukrytych tam historii i mrocznych tajemnic. Gwarantuję, że rozdział po rozdziale coraz szerzej będzie się przed Tobą otwierać niezwykły skalny świat, w którym każda piaskowcowa skałka ma w sobie coś wyjątkowego

  • 2024-01-10 21:30

    Opracowanie poświęcone wrocławskiej gastronomii w latach 1957–1970, w którym czytelnik znajdzie informacje o jej strukturze, typach funkcjonujących zakładów oraz ich umiejscowieniu na terenie Wrocławia. Autor pisze również o prowadzonej przez lokale działalności rozrywkowej oraz przedstawia jadłospisy, opisuje też różne problemy z klientelą (gastronomiczne miscellanea). Wszystko to zostało ukazane na tle ówczesnych przemian

Które z n/w pasm jest Twoim ulubionym?
Sonda
Wizyt:
Dzisiaj: 2778Wszystkich: 13793557

Weekend pod parą w Jaworzynie Śląskiej

2020-02-29 09:04

     W najbliższy weekend, to jest 29 lutego i 1 marca, na terenie Muzeum Kolejnictwa na Śląsku w Jaworzynie Śląskiej odbędzie się kolejna edycja Weekendu pod Parą. Jest to comiesięczna inicjatywa mająca na celu zachęcenie gości do zapoznania się nie tylko ze zdobyczami techniki przemysłowej, ale i zabawy. Weekend pod Parą to nie tylko przejażdżka po bocznicy oryginalną lokomotywą parową, ale i możliwość zwiedzania muzeum z wykwalifikowanymi przewodnikami, którzy opowiedzą o eksponatach i zapoznają gości z historią kolei nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Szczególnie atrakcyjna jest możliwość zobaczenia „od kuchni” pracy maszynisty – rozpalanie pieca, wszystkie czynności związane z obsługą lokomotywy, czyli obrządzanie parowozu, a także prac drużyny parowozowej w trakcie obsługi Królowej Szlaków, lokomotywy TKt48-18.

     Przewozy realizowane są w oba weekendowe dni, tj. 29 lutego (sobota) i 1 marca (niedziela) o pełnych godzinach: 12.00, 13.00, 14.00 i 15.00. Koszt biletu na trasie parowozowej to 20 złotych za osobę. Film ilustrujący użycie lokomotywy TKt48-18 i innych maszyn z kolekcji Fundacji Ochrony Dziedzictwa Przemysłowego Śląska:
 

  • Dodaj link do:
  • facebook.com
 

Komentarze

  • Leszek Kumor2020-02-27 12:35

    Pamiętasz Ogorzelec, a mozolny wjazd do Piławy z Niemczy? Piasek nie wystarczał. Pozdrawiam ciebie Jurku [obowiązuje RODO], Leszek Kumor.

  • Tomasz Drożdż2020-02-28 10:31

    Ogorzelec...
    A ja pamiętam czasy, gdy przez Ogorzelec jechało się rozkładowym pociągiem do Kowar. Z przejazdem przez tunel i zjazdem serpentynami do Kowar, tuż obok Zakładów Przemysłowych R1.
    Tudzież pociągi do Srebrnej Góry i Radkowa, o innych liniach nike wspominając.

    Mam nadzieję wybrać się na otwarcie linii kolejowej ze Świdnicy do Jedliny Zdrój, po której ileś tam lat temu z kilkoma kolegami mknęliśmy ręczną drezyną jeszcze po starych torach.

    A czy wiecie, że niedawno na linii Leszno - Wolsztyn, po wycofaniu z przyczyn technicznych szynobusów, przywrócono regularne kursowanie składu ciągniętego parowozem? Mam nadzieję, że na stałe...

  • Tomek Nawrot2020-03-03 12:06

    Ciekawe, jak to jest od strony ekonomicznej. Trzeba wyłożyć ileś milionów na odnowienie linii, potem ileś na jej utrzymywanie, kupić za miliony szynobusy. Czy nie taniej wynająć prywatnych przewoźników autobusowych, którzy będą jeździć na nierentownych połączeniach?

  • Leszek Kumor2020-03-04 10:14

    Panie Tomku. Co Pan taki oszczędny. Świata nie można tylko przeliczać na pieniądze. Są jeszcze inne potrzeby, nie myślę w tym momencie o tych duchowych. Każdy z nas na tej ziemi ma własne pasje. Mamy Turystów którzy zwiedzają świat na motocyklach, rowerach, w wagonach kolejowych. Kierowca nie ma szans na podziwianie krajobrazu, bo musi bezpiecznie dowieźć rodzinę, przyjaciół do celu i nie spowodować kolizji. A skąd ta pewność, że linia będzie nierentowna w tak pięknym krajobrazie? Tutaj wkradł się temat odczuwania emocji, o którym kiedyś wspomniał pan Tomasz Dróżdż. Temat rzeka.

  • Tomasz Drożdż2020-03-04 23:04

    T.N. + L.K. - pisałem też o tym, że błędem ( w moim rozumieniu) jest oczekiwanie, aby każda linia kolejowa i każda cząsteczka jakiegokolwiek przedsiębiorstwa była opłacalna. Nie na tym polega prowadzenie interesu. Czy każdy bufet i każdy kibelek na dworcu kolejowym musi być rentowny? Może jednak chodzi o rentowność w skali całego przedsiębiorstwa, którego poszczególne fragmenty mogą być mniej lub bardziej rentowne. Jest to skomplikowany układ małych i dużych kół zębatych i całkiem malutkich trybików.
    W końcu do Szwajcarii i Szkocji zjeżdżają się turyści z całego świata aby przejechać się leciwymi kolejami. Mamy jeszcze na Dolnym Śląsku widokowe linie kolejowe przecinające wspaniałe krajobrazy. Mogą być wielkimi atrakcjami turystycznymi, za które turyści zapłacą słone ceny. A może i to się opłaci.
    Przed kilku laty, z wielomiesięcznym wyprzedzeniem zarezerwowałem bilety na rejs kilkudziesięcioletnim bocznokołowym parostatkiem po morzu w okolicach Glasgow. I tak jak inni pasażerowie, za bilety zapłaciłem niemałą kwotę. Statek był piękny, sapał, buczał i hałasował. Mosiężne elementy wystroju, maszyny parowe udostępnione do oglądania, a o piątej po południu gong na herbatkę. Chyba nikt nie żałował wydanych pieniędzy. A statek był kilka lat wcześniej formalnie zezłomowany. Uratowała go grupa pasjonatów, która za własne pieniądze ( a później - nie tylko za własne), statek odbudowała i uruchomiła, ku radości własnej i turystów. Co najważniejsze - jest to przedsięwzięcie DOCHODOWE, a statek jest atrakcją turystyczną. Dochodową atrakcją, podobnie jak kilka innych statków, którymi jeszcze nie płynąłem.

  • Leszek Kumor2020-03-05 09:30

    Do pana Tomasza. Dziękuję za wspaniały komentarz i rozwinięcie tematu. Podzielam Pana pogląd.

  • Tomek Nawrot2020-03-05 11:01

    Tak, ekonomia to wyzwanie. Z jednej strony jest turystyka i odczucia wyższego poziomu, z drugiej ogromne potrzeby ludzi, instytucji zmagających się z ogromnymi wyzwaniami związanymi w decydujący sposób z pieniędzmi, których budżet kraju nie jest w stanie zapewnić.
    Czy połączenie z Piławy do Niemczy, czy dalej do Dzierżoniowa, Świdnicy, czy w drugą stronę do Strzelina byłoby rentowne, gdyby służyło przede wszystkim turystom? Oczywiście, że nie. Ilu turystów odwiedza te tereny, zwłaszcza podczas jesieni i zimy? Nie wiem, czy w ogóle jakieś połączenia Kolei Dolnośląskich są rentowne. Samorządy dopłacają do nich, np. gmina Kąty Wrocławskie milion złotych rocznie, co jest napisane w artykule tu na N.S. A skąd są te pieniądze? Od nas wszystkich, czyli wszyscy dopłacamy do tych, którzy jeżdżą pociągami K.D.

    "T.N. + L.K. - pisałem też o tym, że błędem ( w moim rozumieniu) jest oczekiwanie, aby każda linia kolejowa i każda cząsteczka jakiegokolwiek przedsiębiorstwa była opłacalna." Oczywiście jest coś takiego, jak misja społeczna i wszystko nie może być rentowne. Jednak potrzeby społeczne są ogromne i należy wyważyć, które finansować, w jakim stopniu, bo wszystkiego nie da się sfinansować. Wszystko poszło na 500+..., a dokładniej na realizację celów politycznych PiS. Ale i bez tego nie starczyłoby na wszystko. Zgadzam się z tym, że aby nie dopuścić do wykluczenia komunikacyjnego tych, którzy nie mają samochodów, należy zapewnić im transport, który raczej na pewno nie będzie rentowny. Tylko czy aby na pewno ma to być realizowane poprzez pociągi wymagające milionowych nakładów? Pisałem o tym, że być może byłoby taniej, gdy zamiast nich przewozić ludzi autobusami, wyłaniając przewoźników w drodze przetargu.

    Czy stać już na to, aby remontować dworce kolejowe za grube miliony? Owszem, ładnie później wyglądają. Ja sam robię im zdjęcia i mam z tego frajdę, bo pięknie wyglądają, po zmroku są ładnie oświetlone. Czy nie ważniejsze jest jednak finansowanie rehabilitacji osób niepełnosprawnych, wsparcie ich w uzyskaniu pracy, skrócenie kolejek do specjalistów, uruchomienie efektywnych programów profilaktyki zdrowia, oddłużenie szpitali, zapewnienie godnej i skutecznej, a nie symbolicznej terapii psychologicznej itd. Ważna jest hierarchia potrzeb.

    Szwajcaria... kraj chyba bardziej bogaty i mający zdecydowanie więcej gór i bardziej atrakcyjnych krajobrazów do pokazania. " Co najważniejsze - jest to przedsięwzięcie DOCHODOWE". Właśnie, czy koleje są dochodowe? To zdaje się inicjatywa prywatna? Chyba na Zachodzie większość atrakcji turystycznych jest obsługiwana przez podmioty prywatne. Prywatne osoby, firmy nie robiłyby czegoś, gdyby to coś nie byłoby dochodowe. Mamy też na Dolnym Śląsku coś, co jest piękne sapie i buczy. O jest o tym ten artykuł, pod którym piszemy te komentarze. Gdy to sapiące urządzenie zabytkowymi wagonami wyjeżdża w trasę, to bilety są wielokrotnie droższe niż cena przejazdu kursowego na tej samej trasie realizowana codziennie. Czy osoby jeżdżące tą trasą codziennie byłyby codziennie płacić tyle, co turyści, którzy jadą tamtędy raz na kilka miesięcy? Czy opłacalne byłoby utrzymanie parowozu, jego obsługę, zabytkowych wagonów w cenie zwykłego biletu, jaki obowiązuje w cenniku Kolei Dolnośląskich?

  • Tomasz Drożdż2020-03-05 19:06

    1. A kto mówi o "zwykłych biletach"? Ja zapłaciłbym chętnie za przejazd prawdziwym pociągiem turystycznym z Kłodzka do Kudowy. I to więcej niż za normalny bilet. A pociąg turystyczny, to taki skład z mocno przeszklonymi ( i czystymi) wagonami ciągnięty przez stylową albo stylizowaną lokomotywę. Z fachową narracją o tym, co widać za oknem. I z przystankami w ciekawych miejscach (jedyny pociąg na Majorce zatrzymuje się właśnie w takim miejscu, a konduktor jasno informuje o celu postoju: "Achtung! 5 Minuten fotopause!" - i wszystko jest jasne). Nie ma przeszkód, aby po trasie kursowały tanie pociągi rozkładowe i te nieco inne - turystyczne. I to różnych przewoźników. Guzik mnie to obchodzi, czy to jest inicjatywa prywatna, czy nie. Tak jak i nie obchodziłoby to innych "turystycznych" pasażerów. Skoro inni na czymś takim zarabiają, to chyba u nas też mogłoby się udać.
    Nie przypadkiem do japońskich przewodników dla turystów kolejowych trafiła precyzyjna mapka, która pokazuje gdzie i po której stronie toru wąskotorówki ze Środy Wielkopolskiej do Zaniemyśla trzeba stanąć z kamerą, aby uzyskać najlepsze ujęcie pędzącego składu.

    2. I znów muszę się powołać na przykład Kolei Czeskich, których podsudeckie pociągi nawet w
    czasach Bożka Opłacalności docierają tam, gdzie docierały zawsze, nawet za tzw. komuny. Proste składy motorowe lub elektryczne ( o zgrozo - bez klimy i komputerów) wożą miejscowych i tabuny turystów, którym do głowy nie przyjdzie, aby podróżować samochodem korkującymi się drogami. Linie kolejowe, które są praktycznie w tych okolicach wyłącznie jednotorowe, zostały zmodernizowane. I to starczy.

    Dlatego uważam, że bezsensowne jest biadolenie, że nic się nie opłaca. A jakby nawet coś zrobić, to też pewno by się nie opłacało. I najlepiej, żeby w ogóle nic nie było - jak mawiał kiedyś Pan K. gdy kandydował na stanowisko Prezydenta RP.

  • Tomek Nawrot2020-03-06 09:32

    Ja też zapłaciłbym więcej za przejazd zabytkowym pociągiem z Kłodzka do Kudowy, do Wałbrzycha. Różnica między inicjatywą prywatną, a państwową czy samorządową polega na tym, że ta pierwsza prawie zawsze opiera się na zdrowych podstawach ekonomicznych, a państwowa lub samorządowa nie zawsze. W pierwszym przypadku ryzyko i ewentualne straty ponosi osoba prywatna, w drugim my wszyscy.

    "Skoro inni na czymś takim zarabiają, to chyba u nas też mogłoby się udać." A czy nie zauważyłeś, że Majorka nieco różni się od Polski, że nieco - właściwie ogromnie, różni się od naszego kraju Szwajcaria? Ilość gór, atrakcji naturalnych - nie mam tu na myśli inwestycji i infrastruktury, jest ogromnie większa niż w Polsce. Gdyby u nas mogłoby się udać, to dlaczego jeszcze nie ma - poza kilkoma przejazdami w roku pociągu z Jaworzyny, innych przejazdów na Dolnym Śląsku, w tym regularnych turystycznych? Czyżby kapitał, polski czy obcy, nigdy nie słyszał o wielkiej - a tak naprawdę czy aby wystarczającej - atrakcyjności polskich szlaków kolejowych? Przecież ludzie biznesu tylko czekają na to, aby gdzieś ulokować swoje pieniądze i na tym zarobić. No to dlaczego tego nie czynią, nie uruchamiają nowych przejazdów turystycznych, jak myślisz?

    Bożek opłacalności - a kto będzie finansował to, co nie jest opłacalne? Ty? I tak Ty finansujesz to, co nie opłacalne, my wszyscy. Był socjalizm, gdzie dużo rzeczy było darmowych i nie było wtedy bożka opłacalności. Jak to się skończyło?
    Korkujące się drogi? Te główne, z Wrocławia do Kłodzka, Jeleniej Góry są w szczycie turystycznym zakorkowane. Ale widziałeś, aby poza jakimiś świętami, imprezami korkowały się lokalne drogi? Ja jeszcze nie widziałem.

    To przytaczanie czeskiej infrastruktury kolejowej za wzór stało się już swego rodzaju ikoną, na którą bardzo często powołują się hurra entuzjaści kolei (ja też jestem ich entuzjastą, ale nie hurraa). A tak naprawdę nigdy jeszcze nie spotkałem się z wyjaśnieniem tego, jak o ni to robią. Jest to więc bujanie się w jakieś nieokreślonej przestrzeni, której nie wiadomo czy można przyłożyć do naszej, polskiej.
    "Dlatego uważam, że bezsensowne jest biadolenie, że nic się nie opłaca." No cóż, jeśli chcesz być konsekwentnym w tym, co piszesz, to wykładaj kasę i uruchamiaj nowe połączenia turystyczne lub namawiaj do tego inwestorów. Życzę powodzenia.

  • Tomasz Drożdż2020-03-08 20:54

    Tzw. „fenomen kolei czeskich” jest banalny:
    po pierwsze – nie psuto niczego w szale „unowocześniania”, tylko uszanowano i zmodernizowano zastany skromny tabor i infrastrukturę,
    po drugie – prawie 20 lat temu scalono kilka lat wcześniej utworzone (tak jak w PL) liczne spółki kolejowe, gdy zorientowano się, że nadmiar spółek tworzy chaos i mnoży bezsensownie koszty (zarządy, rady nadzorcze, obsługa księgowa i prawna, samochody służbowe, wyjazdy szkoleniowe na drugi koniec itd.). U nas inna spółka odpowiada za tory, inna za nieruchomości, a jeszcze inna – za dostarczanie pozostałym energii elektrycznej. I każda walczy o swój zysk kosztem pozostałych spółek. Nie trzeba być bogatym Szwajcarem, żeby to zrozumieć bezsens takiej kanibalistycznej konkurencji.
    Reszta na temat „czeskiego fenomenu” w nadal aktualnym artykule z Rynków Kolejowych sprzed kilku lat:
    https://biznes.interia.pl/gospodarka/news-czechy-duzo-i-tanio-czyli-silna-k olej-regionalna,nId,3960278

    Dopóki bankom w Polsce będzie się opłacało finansować prymitywne, choć opłacalne inwestycje deweloperskie z ich doskonałymi zabezpieczeniami hipotecznymi i dopóki ostatni wolny kawałek gruntu np. w Szklarskiej Porębie, Karpaczu, a nawet w Ściegnach nie zostanie zabudowany kolejnym osiedlem o durnej i pompatycznej nazwie, dopóty nie będzie finansowania bardziej ambitnych inwestycji.
    Z całego serca kibicuję jednak zapaleńcom np. z Ogorzelca, walczącym od lat o odbudowę linii kolejowej choćby do tunelu. Zaczęli od wycinania krzaków i samosiejek z torów, a właśnie od wycinania krzaków i samosiejek przez zapaleńców kolejowych zaczęła się kiedyś walka o przywracanie połączenia kolejowego ze Szkl. Poręby Górnej do Jakuszyc i dalej. Pamiętam dokładnie kto i ile razy pukał się w głowę na widok ludzi pracujących społecznie na nieczynnych torach. I ile powstało ekspertyz na temat tego, że przywracanie ruchu kolejowego na tej od lat nieczynnej trasie będzie bez sensu.
    Mimo wszystko, jestem więc optymistą.

  • Tomek Nawrot2020-03-11 10:18

    Tekst pod tym linkiem nie wyjaśnia wszystkiego. Nic nie mówi o wynikach ekonomicznych czeskich kolei, czy coś do nich jest dopłacane. Niemniej sporo w nim o dobrej gospodarności. Np. o tym, że lokalne pociągi obsługiwane są przez jednego człowieka - maszynistę, który też sprzedaje bilety. Choć 2 lata temu jechałem czeskim pociągiem, to oprócz maszynisty był konduktor. Z tymi spółkami to scalenie było chyba dobre. Zapaleńcom też kibicuję i podziwiam ich.
    Kolej ma duży atut w aglomeracjach miejskich i dużych miastach. Wiadukty i przejazdy kolejowe są bezkolizyjne, na torach nie ma korków. Samochody natomiast w nich stoją, zatrzymują się na światłach. Czas przejazdu pociągu jest wtedy krótszy. Przy składzie napędzanym silnikiem elektrycznym nie powstają spaliny, co ma duże znaczenie w mieście. Natomiast np. remontowana linia ze Świdnicy do Jedliny Zdroju nie ma żadnych podstaw ekonomicznych. Drogi przy tej trasie nie są zatłoczone i podróżni mogą jeździć autobusami. Trasa ta ma duży walor turystyczny. Czy utrzyma się z przejazdów turystów? Na pewno nie podczas jesieni i w zimie.

  • Tomasz Drożdż2020-03-17 12:58

    Sam nie wiem do końca wszystkiego na temat kolei czeskich. Ale to działa . I to dotyczy nie tylko linii lokalnych ale i także pozostałych połączeń krajowych (rychliki) i międzynarodowych, zwłaszcza nocnych składów zwykłych i sypialnych. I nie dziwi mnie wcale, że to koleje czeskie wchodzą z konkurencyjnymi połączeniami na nasz rynek, a koleje polskie ... (autocenzura).
    Koleje metropolitalne na Dolnym Śląsku i Wielkopolsce, a i trochę na Górnym Śląsku są dowodem na to, że można robić coś z głową i to coś opłacalnego. I tu się w pełni zgadzam z TN.

    Linie typowo turystyczne to odrębny temat. Zgadzam się, że jeśli np. spektakularna, lecz ledwo zipiąca linia kolejowa z Kłodzka do Kudowy będzie nadal zarządzana i wykorzystywana tak jak obecnie, to wkrótce zostanie zamknięta na amen. I nie może być inaczej, gdy w odrażająco zdewastowanych budynkach stacyjnych nie zabito dyktą okienka kasowe, a zaspanemu konduktorowi nie chce się nawet sprzedawać biletów nielicznym podróżnym. Chyba, że to ja zawsze miałem pecha jeżdżąc z Polanicy do Dusznik albo Kudowy bezsensownym dwuwagonowym składem ciągnionym przez potężną i paliwożerną lokomotywę.

    Nieco poza tematem (tematami) - w Czechach sytuacja gospodarcza poprawiła się zdecydowanie po rozwodzie ze Słowacją. Ja jestem zwolennikiem federalistycznej koncepcji ustroju naszego państwa, bo obecnie to gospodarny zachód Polski utrzymuje całą resztę. Wystarczyłoby co nieco zdecentralizować i pozostawić na Śląsku i w Wielkopolsce nasze pieniądze, abyśmy mieli skokowy wzrost jakości życia (nie tylko w strefie materialnej), jak miało to miejsce w Czechach.

  • Tomek Nawrot2020-03-18 10:30

    Można robić coś z głową, jednak w przypadku Wrocławia to nie wychodzi. Wrocław ma rozbudowaną sieć kolejową, która może przejąć w znacznym stopniu transport miejski. Chodzi o połączenie go z koleją, synchronizację połączeń, biletów, budowę przystanków kolejowych. Czytałem jednak, że nie doszło to do skutku, ponieważ różne podmioty nie mogły dogadać się ze sobą...
    Cztery lata temu byłem w Dusznikach i po drodze widziałem szynobus KD.
    Pomysł z Polską Zachodnią i Wschodnią też mi się podoba. Od razu tu mi się kojarzą Włochy północne i południowe. Trzeba tu wziąć poprawkę na to, że w przypadku Polski i Włoch te różnice powstały dawno temu. Po prostu dla napływającego kapitału i kontaktów było bliżej na zachodzie Polski. Ponadto w wyniku przejęcia części terytorium niemieckiego po wojnie otrzymaliśmy dobrze rozbudowaną infrastrukturę. Zapewne jest też kwestia mentalności na zachodzie i wschodzie. Jednak co do powstania Polski Zachodniej i Wschodniej chyba szanse są nikłe, przynajmniej dopóki rządzi mafia polityczna zwana PiS-em. Decentralizacja to podstawa. Jednak od czasu, gdy rządzi ta mafia, to jest robiony proces odwrotny. Wszystko robią w kierunku centralizacji, aby o wszystkim decydowała jedna, jedynie słuszna siła polityczna, przepraszam mafijna.

Komentarz
Facebook